Cześć.
Wpuścisz mnie do środka? Chciałbym poznać całego ciebie, skąpanego w tych wszystkich
smutkach i problemach, stworzonych w twojej głowie. Chciałbyś mnie tam?
Szperałbym po wszystkich zakamarkach, chcąc poznać cię tak dogłębnie, jak
jeszcze nigdy nikt. W dodatku tym razem robiłbym to od właściwej strony. Wtedy
też byliśmy blisko, pamiętasz? Uroczo szeptałeś moje imię, kiedy ja poruszałem
się w szybkim rytmie, z zastraszającą prędkością odchodząc od zmysłów. Chciałem
ci wtedy ofiarować cały świat, wiesz? Jak to szło... Przesunąłbym góry,
wysuszył oceany i rozbił niebo. To wszystko dla ciebie, ale ty nie chciałeś
brać. Nie, byłeś zbyt pysznym i aroganckim stworzonkiem, by zauważyć to, że
potrafiłbym dla ciebie zabić, a ty tak naprawdę potrzebujesz mnie do życia. Czy
ciebie w ogóle cokolwiek obchodzi? – pytałeś, a ja wtedy wytrzeszczałem oczy.
Wiedziałem, że sam jesteś ślepy, ale nie sądziłem, że blaski reflektorów i
adrenalina aż tak cię przyćmiewa. Sam właściwie nie wiem, dlaczego nie dałem
sobie wtedy spokoju. Może do tego czasu opuściłbyś mój umysł, duszę i, niech
cię szlag trafi, serce. Dalej jak kretyn unoszę głowę, gdy słyszę twoje imię,
lub mam okazję usłyszeć twój głos. Czy ja cię jeszcze cokolwiek obchodzę? Może
to mną nazywasz powód swej porażki, żeby tylko sobie ulżyć. Mnie wykorzystujesz,
by zamaskować te złe decyzje, które podejmowałeś za każdym razem, gdy
wchodziłeś do sklepu. Ze mnie robiłeś kozła ofiarnego, by mieć jakikolwiek
pretekst. Myślisz, że nie widziałem? Nagle zaczęło ci przeszkadzać, że razem
śpimy, że cię dotykam, a nawet to, że na ciebie patrzę. Strach pomyśleć jak
straszna była bestia, której wizję miałeś w oczach, gdy na mnie patrzyłeś. Ale
przecież każdy pretekst był dobry, by wyrwać się spod naszego nadzoru i pójść
sobie ulżyć. Ja naprawdę rozumiem. Zastanawiam się tylko, czy masz jakiekolwiek
pojęcie jak bardzo to bolało. Czy teraz będzie lepiej? Sama świadomość tego, że
tam byłeś napawa mnie optymizmem, jednak to o niczym nie musi świadczyć.
Chciałbym poznać cię na nowo, choć zapewne po raz pierwszy robiłbym to
naprawdę. To głupie, lecz chciałbym na nowo się w tobie zakochać, w zupełnie
inny sposób, niż stało się to wtedy. Ach, tak. Kochałem cię, wiesz? Nawet gdy
plułeś mi w twarz i okładałeś mnie pięściami, gdy zagradzałem ci drogę do
wyjścia. Wiem, że wrócisz do domu, bo tam jest twoje miejsce, ale nie wiesz jak
bardzo bym chciał cię zobaczyć, choć przez chwilę. Właśnie dzisiaj, gdy
otworzysz ten nowy rozdział i staniesz znów życiu na przeciw. Chciałbym ci przy
tym towarzyszyć, lecz sam się już nie zbliżę. Wycierpiałem już zbyt wiele, a ty
stałeś się zbyt ślepy, by cokolwiek dostrzegać. Właśnie w ten dzień, siedzę w
ciszy i rozmyślam o tobie, kiedy ty wysiadasz na przystanku pod moim domem. Po
paru minutach pukasz do drzwi, a ja otwieram je zdziwiony i wzruszam się jak
głupie dziecko, gdy mówisz, że twój dom jest przy mnie i pytasz, czy cię
wpuszczę. Rozchylam tylko ramiona i zamykam cię w uścisku, po czym odpowiadam –
Oczywiście, że cię wpuszczę, Gee. – Na co ty, jakby zmalały od swej winy mówisz
– Zbudujmy nasz dom na nowo, Frankie.