piątek, 17 października 2014

Rozdział 30

*Gerard* sobota, grudzień 1994

Ile słów jest potrzebne, by człowiek dostrzegł promieniste światełko w ciemnej otchłani swojego umysłu? Co trzeba usłyszeć, by poczuć się niesamowicie komfortowo, radośnie i móc określić swoje życie mianem ‘dobrego’? Czy to wymaga wielu poświęceń? Zmusza do zmiany zachowania, wyglądu, sposobu bycia lub nawyków? Jedni pomyślą, że jestem nieodpowiedzialny, a fakt istnienia uważam za coś przypadkowego. Drudzy z kolei, będą mi zazdrościć beztroski i uczucia błogości.
Wszystko to dlatego, że w moim przypadku wystarczyły tylko dwa słowa. ‘Jestem Twój’. Fascynowało mnie wszystko co z tą wypowiedzią związane. Ton głosu, wyrażający pewność oraz prawdziwość tych słów. Spojrzenie, które kryło niewyobrażalne pokłady ekscytacji i radości. Ruch ust, które zapewniły mnie, że nie mam się czym martwić. Splecenie dłoni, budzące we mnie poczucie, że trzymana osoba zostanie ze mną, cokolwiek by się nie działo. Aż wreszcie sam fakt, iż słowa te zostały wypowiedziane przez mojego sąsiada, przyjaciela, chłopaka. Przez Franka.
Już od czasu imprezy u Suki, gdzie wyszło na jaw, że zabiłbym każdego, kto go skrzywdzi... Może nawet jeszcze dużo wcześniej? Kiedy dowiedziałem się o wyprowadzce pani Rodley, głowa wypełniła się dziwnymi przypuszczeniami, a serce nadzieją. Moja egoistyczna ucieczka od świata, wcale nie miała przynieść żadnych rozwiązań, lecz jednak on się wtedy pojawił. Zwykły buziak, który teraz stał się wręcz rutyną, choć za każdym razem fascynował. Każdy z nich smakował jak ten pierwszy.
Chciałem to wszystko przelać na papier, tworzyć jak najwięcej w tym cudownym amoku. Pisałem wszystko co przyniesie mi głowa, choć myśli wciąż wracały do tego jednego snu, gdzie w notatniku Franka widniało ‘’I will never let them hurt you”. Nie byliśmy wtedy jeszcze razem, a ja już wiedziałem, że te słowa doskonale oddają to co czuję. Zapisywałem je więc, w różnym stylu. Raz ‘I will’ podane zostało w formie skrótu, ale to musiało być napisane poważnie. Próbowałem różnych czcionek, kolorów, chciałem nawet wymyślić do tego jakiś szyfr, lecz nic nie wyglądało tak doskonale, jak zapisek, który widziałem we śnie.
Od zawsze byłem sentymentalny i drobiazgowy. Patrzyłem na rzeczy, które nie obchodziły nikogo innego, ale ostatnimi czasy wszystko to zaczęło się nasilać. Doskonale zapamiętywałem zapach, dźwięki, spojrzenia. Choć nie do końca wiedziałem, czy tyczy się to wszystkich ludzi, czy tylko tego jednego, tak mi drogiego człowieka. Kim on właściwie był? Zwykłą istotą, taką samą jak wszystkie inne. Oddychał, myślał, śmiał się w tak cholernie uroczy sposób. Co takiego miał, że skradł wszystkie moje myśli i uczucia?
Jedno było pewne, posądzał mnie o długie spanie, chcąc wyjść na porannego ptaszka, co znów mu się nie udało.
Nie chcąc mu jednak psuć niespodzianki, wstałem od biurka i po cichu wparowałem do łóżka, niechlujnie nakrywając się kołdrą. Przecież dobrze wiedziałem, ile frajdy sprawi mu obudzenie mnie, a poza tym, zrobi to pewnie w bardzo przyjemny sposób. Przymknąłem oczy i za wszelką cenę starałem się wyglądać naturalnie. Po chwili usłyszałem, jak drzwi do mojego pokoju się otwierają, czemu towarzyszyło ciche skrzypnięcie.
-Gee? – szepnął i wszedł do środka.
Przygotowałem się mentalnie na to, że zaraz wskoczy na mnie, lub czymś rzuci, lecz nic takiego się nie wydarzyło. Po kilku minutach zastanawiałem się nawet, czy on aby na pewno jest w pokoju. Już miałem otworzyć oczy, gdy poczułem jego dłoń na policzku, która zaczęła go delikatnie gładzić. Frankie oparł się o brzeg łóżka i pocałował mnie w czoło, na co już nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
-Dzień dobry, Gee – powiedział i odgarnął włosy z mojej twarzy. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jego. Mojego chłopaka, o jasnobrązowych oczach, zgrabnym nosku i nieziemskich ustach.
-Dzień dobry, Frankie – wymruczałem i przysunąłem się do niego, całując czule jego wargi. Uśmiechnął się i władował do mojego łóżka, kładąc się tuż obok i mocno wtulając w mój bok.
-Tęskniłem – westchnął i schował twarz, którą od razu odciągnąłem od barku. Jak przypuszczałem, na policzki wpłynęły mu lekkie rumieńce.
-Ja za tobą też. – Zacząłem drapać go po plecach, na co szeroko się uśmiechnął i przemieścił tak, by było nam wygodniej. – Mam dla ciebie ciasteczka od babci.
Jakieś dwie godziny później Frankie musiał iść, bo wróciła jego mama. Odprowadziłem go pod sam dom, jednocześnie witając się z panią Iero i zdając jej po krótce relację ze świąt. Okazało się, że pani Linda, razem z moją mamą zaplanowały spędzić dzisiejszego sylwestra razem w moim domu. Zatarliśmy więc z Frankiem ręce, kombinując już co będziemy robić. Pożegnaliśmy się krótkim całusem, co pani Iero przyjęła bardzo spokojnie, swoją drogą dalej było to dla mnie strasznie dziwaczne. Wróciłem do domu i pomogłem mamie w rozpakowywaniu rzeczy od babci.
-Słyszałem, że pani Iero przychodzi wieczorem?- Spytałem, niby od niechcenia.
-Tak – odparła mama. – Nie tylko ty masz przyjaciół w sąsiedztwie – zaśmiała się. – Pewnie ty zmywasz się w takim razie do Franka?
-No raczej – wyszczerzyłem się i schowałem ciasto do lodówki.
 Wtedy też do kuchni wkroczył Mikey, który nie zaszczycił nas nawet krótkim ‘Dzień dobry’. Frankie mówił mi, że coś z nim nie tak, ale dopiero teraz w to uwierzyłem. Mój młodszy brat wyglądał jak zombie; jego oczy były przekrwione, a skóra blada jak kartka papieru. Doczłapał się do umywalki, w której zostawił kubek po kawie i szybko wrócił do pokoju. Martwiło mnie to, bo przecież on zawsze był pełen energii, chociażby wcześnie rano, lub późno w nocy.
-Poradzisz sobie z resztą? – spytałem mamy, a ona jedynie przytaknęła i skinęła głową w stronę schodów.
Zapukałem do jego drzwi, po raz pierwszy od nie wiem jak dawna nie wchodząc bez pytania. Mruknął coś, co wziąłem za pozwolenie. Kiedy tylko znalazłem się w środku przeżyłem szok. Wszystkie ubrania porozwalane były na podłodze, Mikey leżał na łóżku w pidżamie. Podszedłem do niego, z trudem wymijając wszystkie przeszkody na ziemi i usiadłem na krańcu materaca.
-Mikey, co jest? – Położyłem mu rękę na plecach, mając nadzieję, że choć trochę pomogę.
-Nie wiem Gee – burknął, lecz po chwili podniósł się i usiadł tuż obok. – Ona mnie męczy...
Mało co nie zaklaskałem z radości. Nie za dobry ze mnie brat.
-To skończ to – powiedziałem pewnie. Ta dziewczyna od samego początku mi się nie podobała. Dziwiłem się, że Młody wytrzymał z nią aż tyle.
-Ale Gerry – schował twarz w dłonie – ja lubię to uczucie... No wiesz, że kogoś mam, chociaż może i nie wiesz.
-Wiem – odpowiedziałem, pewny siebie. Dopiero dziwne spojrzenie Mikey’a mnie opamiętało. – Znaczy, wyobrażam sobie...
-Powiedziałbyś mi, prawda? – Uśmiechnął się w ten swój przeklęty, uroczy sposób.
Chciałem mu powiedzieć. Cholernie chciałem to zrobić, ale nie potrafiłem. Czasem żałowałem, że nie mógł się domyślić, jak mama Frankiego. Wszystko byłoby z pewnością prostsze, choć z drugiej strony... Mikey zasługiwał na to, by dowiedzieć się tego ode mnie.
-Jasne.
-Dzięki Gerry – uścisnął mnie mocno – jesteś najlepszy.
Czułem się podle. Jak głupi gówniarz, który nie potrafi się do czegoś przyznać. Przecież to mój brat! Nie żaden pusty głupek, co miałby problem z tym, że jestem z chłopakiem. To mój młodszy brat...
-Mikey właściwie to muszę ci coś powiedzieć... – zacząłem, lecz przerwała mi ulubiona piosenka Antrax’u, którą Młody miał ustawioną na dzwonek. Może to znak, że nie przyjąłby tego dobrze?
-To ona – oznajmił i spojrzał na mnie przepraszająco. – Pogadamy później, okej?
Skinąłem głową i wyszedłem z pokoju. Kiedy znalazłem się w swoim od razu zasiadłem przy biurku i chwyciłem do ręki ołówek.
I'm trying, I'm trying 
To let you know just how much you mean to me 
And after all the things we put each other through and …

Jak niby ma być dobrze, skoro nie potrafię się przyznać nawet przed własnym bratem?
Wieczór nadszedł całkiem szybko. Frankie napisał, że zaprosił jeszcze Steviego i Hugh, a ja sam wziąłem ze sobą Mikey’ a, bo zerwał z Suką. Nie przeżył tego ani za dobrze, ani jakoś szczególnie źle. Chodził markotny, ale przynajmniej wszyscy mieliśmy ją już z głowy.
Jakoś koło szóstej przyszła do nas pani Iero, a to był znak bym razem z bratem przedostał się do domu Franka. Postanowiliśmy wkroczyć w nowy rok w kulturalnej atmosferze, dlatego żaden z nas nie przygotował ani alkoholu, ani żadnych innych używek. Nawet z Frankiem zrezygnowaliśmy z kupienia nowej paczki papierosów, chociaż stare się już skończyły. Obaj chcieliśmy trzymać się pewnych postanowień, a najważniejszym z nich było to, którego nie wypowiedzieliśmy na głos, lecz zdawaliśmy sobie z niego sprawę:
Być przy sobie.
Mikey zapukał do jego drzwi, a po kilkunastu sekundach otworzył je nam Hugh. Szybko przedstawiłem mu mojego brata i weszliśmy do środka. Po butach wywnioskowałem, że brakuje już tylko Steviego.  ‘Młodszy brat’ Franka zaprowadził nas do kuchni, gdzie znajdował się Iero, szykując dla nas przekąski. Miał na sobie czarne spodnie i koszulę w kratę, na widok której aż zagryzłem wargę. 
-Chodź, pokażę Ci resztę domu – zaproponował Mikey’owi Hugh, za co byłem mu cholernie wdzięczny.

-Cześć Gee – zaśmiał się mój chłopak, doskonale widząc jak na mnie podziałał jego strój. Wytarł ręce w ścierkę i podszedł do mnie, od razu zarzucając mi ręce na szyję.
-Hej Frankie – odparłem i pocałowałem go, powodując tym samym, że uśmiechnął się jeszcze szerzej. Uwielbiałem jego uśmiech.
Coś zaskwierczało na patelni, a Frank szybko się ode mnie odsunął i poleciał w stronę kuchenki. Zaklął pod nosem i wyłączył ogień.
-Pomóc ci coś? – spytałem, choć byłem pewien, że będzie obnosił się dumą i na to nie pozwoli. Dlatego też nie czekając na odpowiedź po prostu podszedłem do blatu i zabrałem się za robienie kanapek, podczas gdy on latał w tą i we w tą w tylko sobie znanym celu.
O dwudziestej dołączył do nas Scotty, co było znakiem, że byliśmy już w komplecie. Mikey od razu odnalazł się w naszej paczce co strasznie mnie cieszyło. Nie wyglądał już na takiego, co jeszcze kilka godzin temu skończył związek.
Czas upływał nam strasznie szybko. Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film, by poczekać do północy. Padło jak zwykle na horror, z racji, że wszyscy je uwielbialiśmy. Hugh i Scotty rozsiedli się na podłodze, Mikey ułożył się w fotelu, a ja z Frankiem siedzieliśmy obok siebie na kanapie, chowając złączone ręce. Bawiło mnie to, jak Iero w pewnych momentach zaciskał mocniej palce. Co jakiś czas zerkaliśmy na siebie i, o cholera, jak ja go wtedy chciałem pocałować.
Kiedy do północy pozostało nam już tylko kilka minut wyszliśmy za dom i ustawiliśmy fajerwerki, które kupił Scotty. Nie było ich wiele, jednak co to za Sylwester bez petard? Chłopaki całą trójką przy nich majstrowali, a ja z Frankiem staliśmy nieopodal. Nagle z sąsiednich domków usłyszeliśmy odliczanie.
Dziesięć.
Mikey i Scotty odeszli na bok, a Frank stanął jeszcze bliżej mnie.
Dziewięć.
Mój brat spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął. Złapałem Franka za rękę.
Osiem.
Scotty zaczął przebierać nogami z podekscytowania. Frank pogładził moją skórę kciukiem.
Siedem.
Hugh wyciągnął z kieszeni zapalniczkę. Ścisnąłem mocno rękę Franka.
Sześć.
Hugh obtoczył ramieniem Mikeya, a ten się zaśmiał. Frank położył drugą rękę na moim barku.
Pięć.
Chłopaki zaczęli podskakiwać. Odwróciłem się w stronę Franka.
Cztery.
Mikey i Scotty podeszli bliżej nas. Uniosłem twarz Franka do góry, trzymając go za brodę.
Trzy.
Mikey posłał mi zdziwione spojrzenie. Spojrzałem w oczy Franka.
Dwa.
Scotty starał się odwrócić od nas uwagę mojego brata. Frank uśmiechnął się do mnie promiennie.
Jeden.
Hugh odpalił fajerwerki i pognał do chłopaków. Frank stanął na palcach, a nasze twarze były strasznie blisko siebie.
-Szczęśliwego nowego roku!- wrzasnęli Hugh i Scotty, jednak ja pochłonięty byłem czymś innym.
Wpiłem się w usta Franka, tak mocno, jak jeszcze nigdy wcześniej. Przycisnąłem go mocno do siebie i zassałem się przy dolnej wardze, a gdy on oddał pocałunek wykorzystałem to i wsunąłem język do jego buzi. Wiedziałem, że to nie było miejsce na wykonanie tego kroku, jednak dłużej czekać nie mogłem. Frank z pewnością też, bo gdy tylko nasze języki się ze sobą styknęły wciągnął mocno powietrze i jęknął wprost do moich ust. Nie mam pojęcia ile czasu to trwało. Od razu się podnieciłem, bo to było coś zupełnie nowego i dużo lepszego od zwykłych całusów. Walczyliśmy o dominację, gdyż każdy z nas chciał zbadać językiem terytorium drugiego. Frankie otarł się o mnie swoim kroczem, obdarzonym sporą erekcją, a wtedy zabrakło mi już tchu.
Gdy oderwaliśmy się od siebie dobiegły mnie huki wybuchających petard, cieszący się Scotty i Hugh, poczułem wibracje w kieszeni, Frankie uśmiechał się szeroko, wciąż ciężko oddychając.
-Gerry – wydyszał... Mikey. Stał tuż obok nas i patrzył na mnie z niedowierzaniem. Oddychał ciężko, a nawet zdawało mi się, że w jego oczach stoją łzy.
Ale ze mnie idiota.
-Mikey!- krzyknąłem, lecz on już rzucił się pędem przez podwórko. Wyminąłem Franka, który przystawił rękę do ust. Jemu też było wstyd. Pognałem za bratem wprost do naszego domu, gdzie zatrzymała mnie mama i pani Iero.
-Szczęśliwego nowego roku synku! – uśmiechnęła się do mnie i mocno przytuliła. Zza jej ramienia widziałem jak Mikey znika w swoim pokoju.  Następnie przytuliła mnie pani Iero, a jej syn właśnie wparował do domu. Podczas gdy Frank otrzymywał życzenia od naszych matek ja wspiąłem się po schodach na górę i zapukałem w drzwi do pokoju mojego brata.
-Mikey, pogadajmy... – poprosiłem.
-Nie!- krzyknął i walnął w drzwi od swojej strony. Podszedł do mnie Frankie.
-Mikey, otwórz – zaczął mój chłopak.
-Zostawcie mnie w spokoju – jęknął i słychać było jak siada na podłodze.
Oparłem się ręką o drzwi i mocno zacisnąłem oczy. Czułem się okropnie. On nie miał się o tym dowiedzieć w taki sposób, ale czego mogłem się spodziewać, skoro tchórzyłem już w tak wielu sytuacjach? Nie jeden raz mogłem mu wyjawić prawdę, ale byłem zbyt wielkim idiotą.
-Dajmy mu trochę czasu Gee – szepnął Frankie i dopiero wtedy zorientowałem się, że trzyma mnie za rękę.  Spojrzałem na niego, a wtedy lekko się do mnie uśmiechnął. –Będzie dobrze.
Uściskaliśmy jeszcze raz nasze mamy po czym wróciliśmy do domu Franka. Stevie i Hugh siedzieli w kuchni i pili kawę. Na stole zauważyłem dwa dodatkowe kubki, więc chwyciłem je oba w ręce i udałem się do pokoju mojego chłopaka. Frank został jeszcze chwilę na dole, by pogadać z chłopakami, a później słyszałem jak uczy ich obsługiwać odtwarzacz. Opadłem na jego łóżko i skuliłem się. Okłamałem własnego brata, po raz pierwszy w życiu. Wcześniej nie miałem przed nim żadnych tajemnic, a teraz dowiedział się o o moim związku zupełnie przypadkowo.  A przecież miałem tyle sytuacji, by mu powiedzieć...
-Gee – westchnął Frankie i położył się obok mnie. Pogładził mój policzek, po czym lekko musnął usta. Oplotłem go ramionami i mocno przyciągnąłem do siebie. – Nie martw się, Mikey zrozumie. Potrzebuje tylko czasu.
-Przez tyle czasu nie miałem odwagi mu o tym powiedzieć, a teraz dowiedział się przypadkiem – szepnąłem. – On zasługiwał na to, by dowiedzieć się ode mnie Frankie.
-Tak – przyznał, gładząc moje włosy. – Ale nie cofniesz czasu. Porozmawiasz z nim jak się uspokoi, a wtedy wszystko będzie dobrze.
-Naprawdę tak myślisz?- spytałem i podniosłem głowę, by spojrzeć w jego oczy. 
-Jestem tego pewien – uśmiechnął się i mnie pocałował.
Starałem się mu wierzyć, bo w końcu mój brat też jest człowiekiem i może naprawdę mnie zrozumie. Przecież to nie była normalna sytuacja, o której mogłem mu powiedzieć od tak, przy śniadaniu. On mi wybaczy.
-Gee – szepnął Frankie, a ja posłałem mu pytające spojrzenie. – Szczęśliwego nowego roku.
-Szczęśliwego nowego roku Frankie – odpowiedziałem i musnąłem jego wargi.
Wtedy znów to zrobiliśmy. Mój język przejechał po jego ustach, a Frank po chwili je otworzył, wpuszczając mnie do środka i dołączając swój. Pocałunek był nieco bardziej agresywny niż wcześniejszy. Tym razem walczyliśmy o dominację przez długi czas. Frank popchnął mnie delikatnie na plecy i zawisł nade mną, opierając się na łokciach po dwóch stornach głowy. W tym momencie się poddałem. Pozwoliłem mu na wszystko. Badał powoli całą moją buzię, skupiając się na podniebieniu. To było niesamowite uczucie, że jest tak blisko. Zarzuciłem ręce na jego plecy i przyciągnąłem mocniej do siebie, tym samym czując, że oboje się podnieciliśmy. Oderwaliśmy nasze wargi, gdy członki zetknęły się przez materiał spodni.
-To będzie szczęśliwy rok – odparł Frankie i położył się na mnie. Całowaliśmy się jeszcze co jakiś czas, przerywając rozmowy o głupotach. Mimo, że dopiero zaczęliśmy, to już uwielbiałem spędzać z nim czas w ten sposób.
Frank opowiedział mi też o problemie z Hugh. Trochę się wkurzyłem, że Scotty dowiedział się od niego. Był kolejną osobą, której nie byłem w stanie wyjawić prawdy. Wyglądało jednak na to, że chłopaki jakoś się dogadali, bo nie widziałem między nimi żadnej sprzeczki.
Dopiero nad ranem Frankie ułożył się na mojej klatce piersiowej, przytulił i zasnął, a ja po chwili cudownej obserwacji pocałowałem go w czoło i do niego dołączyłem. 



6 komentarzy:

  1. To było takie cudowne, no :3 Oni są tacy uroczy :3 Jestem mega ciekawa, jak to Mikey po przemyśleniach wszystko przyjmie, bo w tej części jego reakcja nie była za dobra... No i nareszcie podjął dobrą decyzję i zerwał z SUKĄ! To znaczy Laurą...
    Mam nadzieję, że wkrótce się wszystko jakoś ułoży i Mikey zaakceptuje Franka i Gerdzia jako parę :)
    Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na następny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Trolololo biedny Mikey. I ochhh ten pocałuneeeeeeek *.* cudowneeee <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Na sam początek: tak Mikey! Nareszcie! Nareszcie zerwałeś z Suką! :P
    Rozdział jak zawsze zachwyca. Ten był pełen emocji i to mi się bardzo podoba. Szkoda, że Gee nie miał odwagi powiedzieć o tak ważnej sprawie swoim bliskim, ale myślę, że wszystko się ułoży^^ Mikey mu wybaczy! *mam nadzieję*
    I och ach te pocałunki^^
    Uwielbiam to opowiadanie i jak zawsze niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały ;)

    PS. Kliknij w mój nick, tam będzie prezent xD liczę, że się spodoba chociaż troszkę :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh... link nie działa *sprawdza kolejny raz* ehhhh! No Twoje ukochane i wymagane! KagaKuro ;)
      I czekam też na ten paring tutaj u Ciebie! Taq^^

      Usuń
  4. NO WRESZCIE! Mikey pozbył się Suki!!
    A tak w ogóle to cały rozdział jest taki słodki, że aww. :3 Aż rzygam tęczą :D
    Tylko co teraz z Mikey'em ;-; Mam nadzieję, że wybaczy Gerardowi. Bo wszyscy tacy szczęśliwi, a tylko Mikey pokrzywdzony ://
    No, ale znając życie Mike nie potępi Gee. Chyba..
    No nic.. czekam na kolejny rozdział c:

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh, biedy Mikey :( Szkoda, że dowiedział się o związku chłopaków w taki sposób. A to wszystko przez ich nieuwagę! A w szczególności nieuwagę Gerarda - nie powiem bratu, bo boje się jak zareaguje, ale pocałować Franka przy nim mogę, bo czemu by nie. Po prostu wszystkie wzory matematyczne świata nie opiszą logiki w jego rozumowaniu! Bo jej tam po prostu nie ma, hłehłe.
    Chociaż w sumie... Gerd chciał Michaelowi o tym powiedzieć, ale przeszkodził mu telefon. No po prostu to urządzenie musiał wymyślić sam diabeł, skoro z taką jest w stanie odwrócić uwagę człowieka od ważnych spraw, co jest przyczyną wielu... niejasności.
    Ale przecież Mikey jest jego bratem, na pewno mu wybaczy ^^

    Okay, to wszystko. Czekam na kolejny rozdział! Albo następny shot, bo ten ostatni bardzo mi się podobał. Może dlatego, że nie znałam postaci i tak jakby sama mi je przedstawiłaś, nakreśliłaś wizerunek od podstaw.

    OdpowiedzUsuń