*Gerard* sobota, grudzień 1994
Ile słów jest
potrzebne, by człowiek dostrzegł promieniste światełko w ciemnej otchłani
swojego umysłu? Co trzeba usłyszeć, by poczuć się niesamowicie komfortowo,
radośnie i móc określić swoje życie mianem ‘dobrego’? Czy to wymaga wielu
poświęceń? Zmusza do zmiany zachowania, wyglądu, sposobu bycia lub nawyków?
Jedni pomyślą, że jestem nieodpowiedzialny, a fakt istnienia uważam za coś
przypadkowego. Drudzy z kolei, będą mi zazdrościć beztroski i uczucia błogości.
Wszystko to
dlatego, że w moim przypadku wystarczyły tylko dwa słowa. ‘Jestem Twój’.
Fascynowało mnie wszystko co z tą wypowiedzią związane. Ton głosu, wyrażający
pewność oraz prawdziwość tych słów. Spojrzenie, które kryło niewyobrażalne
pokłady ekscytacji i radości. Ruch ust, które zapewniły mnie, że nie mam się
czym martwić. Splecenie dłoni, budzące we mnie poczucie, że trzymana osoba
zostanie ze mną, cokolwiek by się nie działo. Aż wreszcie sam fakt, iż słowa te
zostały wypowiedziane przez mojego sąsiada, przyjaciela, chłopaka. Przez
Franka.
Już od czasu
imprezy u Suki, gdzie wyszło na jaw, że zabiłbym każdego, kto go skrzywdzi...
Może nawet jeszcze dużo wcześniej? Kiedy dowiedziałem się o wyprowadzce pani
Rodley, głowa wypełniła się dziwnymi przypuszczeniami, a serce nadzieją. Moja
egoistyczna ucieczka od świata, wcale nie miała przynieść żadnych rozwiązań,
lecz jednak on się wtedy pojawił. Zwykły buziak, który teraz stał się wręcz
rutyną, choć za każdym razem fascynował. Każdy z nich smakował jak ten
pierwszy.
Chciałem to
wszystko przelać na papier, tworzyć jak najwięcej w tym cudownym amoku. Pisałem
wszystko co przyniesie mi głowa, choć myśli wciąż wracały do tego jednego snu,
gdzie w notatniku Franka widniało ‘’I will never let them hurt you”. Nie
byliśmy wtedy jeszcze razem, a ja już wiedziałem, że te słowa doskonale oddają
to co czuję. Zapisywałem je więc, w różnym stylu. Raz ‘I will’ podane zostało w
formie skrótu, ale to musiało być napisane poważnie. Próbowałem różnych
czcionek, kolorów, chciałem nawet wymyślić do tego jakiś szyfr, lecz nic nie
wyglądało tak doskonale, jak zapisek, który widziałem we śnie.
Od zawsze byłem
sentymentalny i drobiazgowy. Patrzyłem na rzeczy, które nie obchodziły nikogo
innego, ale ostatnimi czasy wszystko to zaczęło się nasilać. Doskonale
zapamiętywałem zapach, dźwięki, spojrzenia. Choć nie do końca wiedziałem, czy
tyczy się to wszystkich ludzi, czy tylko tego jednego, tak mi drogiego
człowieka. Kim on właściwie był? Zwykłą istotą, taką samą jak wszystkie inne.
Oddychał, myślał, śmiał się w tak cholernie uroczy sposób. Co takiego miał, że
skradł wszystkie moje myśli i uczucia?
Jedno było
pewne, posądzał mnie o długie spanie, chcąc wyjść na porannego ptaszka, co znów
mu się nie udało.
Nie chcąc mu
jednak psuć niespodzianki, wstałem od biurka i po cichu wparowałem do łóżka,
niechlujnie nakrywając się kołdrą. Przecież dobrze wiedziałem, ile frajdy
sprawi mu obudzenie mnie, a poza tym, zrobi to pewnie w bardzo przyjemny sposób.
Przymknąłem oczy i za wszelką cenę starałem się wyglądać naturalnie. Po chwili
usłyszałem, jak drzwi do mojego pokoju się otwierają, czemu towarzyszyło ciche
skrzypnięcie.
-Gee? – szepnął
i wszedł do środka.
Przygotowałem
się mentalnie na to, że zaraz wskoczy na mnie, lub czymś rzuci, lecz nic
takiego się nie wydarzyło. Po kilku minutach zastanawiałem się nawet, czy on
aby na pewno jest w pokoju. Już miałem otworzyć oczy, gdy poczułem jego dłoń na
policzku, która zaczęła go delikatnie gładzić. Frankie oparł się o brzeg łóżka
i pocałował mnie w czoło, na co już nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
-Dzień dobry,
Gee – powiedział i odgarnął włosy z mojej twarzy. Otworzyłem oczy i zobaczyłem
jego. Mojego chłopaka, o jasnobrązowych oczach, zgrabnym nosku i nieziemskich
ustach.
-Dzień dobry,
Frankie – wymruczałem i przysunąłem się do niego, całując czule jego wargi.
Uśmiechnął się i władował do mojego łóżka, kładąc się tuż obok i mocno wtulając
w mój bok.
-Tęskniłem –
westchnął i schował twarz, którą od razu odciągnąłem od barku. Jak
przypuszczałem, na policzki wpłynęły mu lekkie rumieńce.
-Ja za tobą
też. – Zacząłem drapać go po plecach, na co szeroko się uśmiechnął i
przemieścił tak, by było nam wygodniej. – Mam dla ciebie ciasteczka od babci.
Jakieś dwie
godziny później Frankie musiał iść, bo wróciła jego mama. Odprowadziłem go pod
sam dom, jednocześnie witając się z panią Iero i zdając jej po krótce relację
ze świąt. Okazało się, że pani Linda, razem z moją mamą zaplanowały spędzić
dzisiejszego sylwestra razem w moim domu. Zatarliśmy więc z Frankiem ręce,
kombinując już co będziemy robić. Pożegnaliśmy się krótkim całusem, co pani
Iero przyjęła bardzo spokojnie, swoją drogą dalej było to dla mnie strasznie
dziwaczne. Wróciłem do domu i pomogłem mamie w rozpakowywaniu rzeczy od babci.
-Słyszałem, że
pani Iero przychodzi wieczorem?- Spytałem, niby od niechcenia.
-Tak – odparła
mama. – Nie tylko ty masz przyjaciół w sąsiedztwie – zaśmiała się. – Pewnie ty
zmywasz się w takim razie do Franka?
-No raczej –
wyszczerzyłem się i schowałem ciasto do lodówki.
Wtedy też do
kuchni wkroczył Mikey, który nie zaszczycił nas nawet krótkim ‘Dzień dobry’.
Frankie mówił mi, że coś z nim nie tak, ale dopiero teraz w to uwierzyłem. Mój
młodszy brat wyglądał jak zombie; jego oczy były przekrwione, a skóra blada jak
kartka papieru. Doczłapał się do umywalki, w której zostawił kubek po kawie i
szybko wrócił do pokoju. Martwiło mnie to, bo przecież on zawsze był pełen
energii, chociażby wcześnie rano, lub późno w nocy.
-Poradzisz
sobie z resztą? – spytałem mamy, a ona jedynie przytaknęła i skinęła głową w
stronę schodów.
Zapukałem do
jego drzwi, po raz pierwszy od nie wiem jak dawna nie wchodząc bez pytania.
Mruknął coś, co wziąłem za pozwolenie. Kiedy tylko znalazłem się w środku przeżyłem
szok. Wszystkie ubrania porozwalane były na podłodze, Mikey leżał na łóżku w
pidżamie. Podszedłem do niego, z trudem wymijając wszystkie przeszkody na ziemi
i usiadłem na krańcu materaca.
-Mikey, co
jest? – Położyłem mu rękę na plecach, mając nadzieję, że choć trochę pomogę.
-Nie wiem Gee –
burknął, lecz po chwili podniósł się i usiadł tuż obok. – Ona mnie męczy...
Mało co nie
zaklaskałem z radości. Nie za dobry ze mnie brat.
-To skończ to –
powiedziałem pewnie. Ta dziewczyna od samego początku mi się nie podobała.
Dziwiłem się, że Młody wytrzymał z nią aż tyle.
-Ale Gerry –
schował twarz w dłonie – ja lubię to uczucie... No wiesz, że kogoś mam, chociaż
może i nie wiesz.
-Wiem –
odpowiedziałem, pewny siebie. Dopiero dziwne spojrzenie Mikey’a mnie opamiętało.
– Znaczy, wyobrażam sobie...
-Powiedziałbyś
mi, prawda? – Uśmiechnął się w ten swój przeklęty, uroczy sposób.
Chciałem mu
powiedzieć. Cholernie chciałem to zrobić, ale nie potrafiłem. Czasem żałowałem,
że nie mógł się domyślić, jak mama Frankiego. Wszystko byłoby z pewnością
prostsze, choć z drugiej strony... Mikey zasługiwał na to, by dowiedzieć się
tego ode mnie.
-Jasne.
-Dzięki Gerry –
uścisnął mnie mocno – jesteś najlepszy.
Czułem się
podle. Jak głupi gówniarz, który nie potrafi się do czegoś przyznać. Przecież
to mój brat! Nie żaden pusty głupek, co miałby problem z tym, że jestem z
chłopakiem. To mój młodszy brat...
-Mikey właściwie
to muszę ci coś powiedzieć... – zacząłem, lecz przerwała mi ulubiona piosenka
Antrax’u, którą Młody miał ustawioną na dzwonek. Może to znak, że nie przyjąłby
tego dobrze?
-To ona –
oznajmił i spojrzał na mnie przepraszająco. – Pogadamy później, okej?
Skinąłem głową
i wyszedłem z pokoju. Kiedy znalazłem się w swoim od razu zasiadłem przy biurku
i chwyciłem do ręki ołówek.
I'm trying, I'm trying
To let you know just how much you mean to me
And after all the things we put each other through and …
Jak niby ma być
dobrze, skoro nie potrafię się przyznać nawet przed własnym bratem?
Wieczór nadszedł
całkiem szybko. Frankie napisał, że zaprosił jeszcze Steviego i Hugh, a ja sam
wziąłem ze sobą Mikey’ a, bo zerwał z Suką. Nie przeżył tego ani za dobrze, ani
jakoś szczególnie źle. Chodził markotny, ale przynajmniej wszyscy mieliśmy ją
już z głowy.
Jakoś koło szóstej
przyszła do nas pani Iero, a to był znak bym razem z bratem przedostał się do
domu Franka. Postanowiliśmy wkroczyć w nowy rok w kulturalnej atmosferze,
dlatego żaden z nas nie przygotował ani alkoholu, ani żadnych innych używek.
Nawet z Frankiem zrezygnowaliśmy z kupienia nowej paczki papierosów, chociaż
stare się już skończyły. Obaj chcieliśmy trzymać się pewnych postanowień, a
najważniejszym z nich było to, którego nie wypowiedzieliśmy na głos, lecz
zdawaliśmy sobie z niego sprawę:
Być przy sobie.
Mikey zapukał
do jego drzwi, a po kilkunastu sekundach otworzył je nam Hugh. Szybko
przedstawiłem mu mojego brata i weszliśmy do środka. Po butach wywnioskowałem,
że brakuje już tylko Steviego. ‘Młodszy brat’ Franka zaprowadził nas do
kuchni, gdzie znajdował się Iero, szykując dla nas przekąski. Miał na sobie
czarne spodnie i koszulę w kratę, na widok której aż zagryzłem wargę.
-Chodź, pokażę Ci resztę domu – zaproponował Mikey’owi Hugh, za co byłem mu
cholernie wdzięczny.
-Cześć Gee – zaśmiał
się mój chłopak, doskonale widząc jak na mnie podziałał jego strój. Wytarł ręce
w ścierkę i podszedł do mnie, od razu zarzucając mi ręce na szyję.
-Hej Frankie –
odparłem i pocałowałem go, powodując tym samym, że uśmiechnął się jeszcze
szerzej. Uwielbiałem jego uśmiech.
Coś
zaskwierczało na patelni, a Frank szybko się ode mnie odsunął i poleciał w
stronę kuchenki. Zaklął pod nosem i wyłączył ogień.
-Pomóc ci coś?
– spytałem, choć byłem pewien, że będzie obnosił się dumą i na to nie pozwoli.
Dlatego też nie czekając na odpowiedź po prostu podszedłem do blatu i zabrałem
się za robienie kanapek, podczas gdy on latał w tą i we w tą w tylko sobie
znanym celu.
O dwudziestej
dołączył do nas Scotty, co było znakiem, że byliśmy już w komplecie. Mikey od
razu odnalazł się w naszej paczce co strasznie mnie cieszyło. Nie wyglądał już
na takiego, co jeszcze kilka godzin temu skończył związek.
Czas upływał
nam strasznie szybko. Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film, by poczekać do północy.
Padło jak zwykle na horror, z racji, że wszyscy je uwielbialiśmy. Hugh i Scotty
rozsiedli się na podłodze, Mikey ułożył się w fotelu, a ja z Frankiem
siedzieliśmy obok siebie na kanapie, chowając złączone ręce. Bawiło mnie to,
jak Iero w pewnych momentach zaciskał mocniej palce. Co jakiś czas zerkaliśmy
na siebie i, o cholera, jak ja go wtedy chciałem pocałować.
Kiedy do północy
pozostało nam już tylko kilka minut wyszliśmy za dom i ustawiliśmy fajerwerki,
które kupił Scotty. Nie było ich wiele, jednak co to za Sylwester bez petard?
Chłopaki całą trójką przy nich majstrowali, a ja z Frankiem staliśmy nieopodal.
Nagle z sąsiednich domków usłyszeliśmy odliczanie.
Dziesięć.
Mikey i Scotty
odeszli na bok, a Frank stanął jeszcze bliżej mnie.
Dziewięć.
Mój brat spojrzał
na mnie i szeroko się uśmiechnął. Złapałem Franka za rękę.
Osiem.
Scotty zaczął
przebierać nogami z podekscytowania. Frank pogładził moją skórę kciukiem.
Siedem.
Hugh wyciągnął
z kieszeni zapalniczkę. Ścisnąłem mocno rękę Franka.
Sześć.
Hugh obtoczył
ramieniem Mikeya, a ten się zaśmiał. Frank położył drugą rękę na moim barku.
Pięć.
Chłopaki
zaczęli podskakiwać. Odwróciłem się w stronę Franka.
Cztery.
Mikey i Scotty
podeszli bliżej nas. Uniosłem twarz Franka do góry, trzymając go za brodę.
Trzy.
Mikey posłał mi
zdziwione spojrzenie. Spojrzałem w oczy Franka.
Dwa.
Scotty starał
się odwrócić od nas uwagę mojego brata. Frank uśmiechnął się do mnie
promiennie.
Jeden.
Hugh odpalił
fajerwerki i pognał do chłopaków. Frank stanął na palcach, a nasze twarze były
strasznie blisko siebie.
-Szczęśliwego
nowego roku!- wrzasnęli Hugh i Scotty, jednak ja pochłonięty byłem czymś innym.
Wpiłem się w
usta Franka, tak mocno, jak jeszcze nigdy wcześniej. Przycisnąłem go mocno do
siebie i zassałem się przy dolnej wardze, a gdy on oddał pocałunek
wykorzystałem to i wsunąłem język do jego buzi. Wiedziałem, że to nie było
miejsce na wykonanie tego kroku, jednak dłużej czekać nie mogłem. Frank z
pewnością też, bo gdy tylko nasze języki się ze sobą styknęły wciągnął mocno
powietrze i jęknął wprost do moich ust. Nie mam pojęcia ile czasu to trwało. Od
razu się podnieciłem, bo to było coś zupełnie nowego i dużo lepszego od
zwykłych całusów. Walczyliśmy o dominację, gdyż każdy z nas chciał zbadać
językiem terytorium drugiego. Frankie otarł się o mnie swoim kroczem,
obdarzonym sporą erekcją, a wtedy zabrakło mi już tchu.
Gdy oderwaliśmy
się od siebie dobiegły mnie huki wybuchających petard, cieszący się Scotty i
Hugh, poczułem wibracje w kieszeni, Frankie uśmiechał się szeroko, wciąż ciężko
oddychając.
-Gerry –
wydyszał... Mikey. Stał tuż obok nas i patrzył na mnie z niedowierzaniem.
Oddychał ciężko, a nawet zdawało mi się, że w jego oczach stoją łzy.
Ale ze mnie
idiota.
-Mikey!- krzyknąłem,
lecz on już rzucił się pędem przez podwórko. Wyminąłem Franka, który przystawił
rękę do ust. Jemu też było wstyd. Pognałem za bratem wprost do naszego domu,
gdzie zatrzymała mnie mama i pani Iero.
-Szczęśliwego
nowego roku synku! – uśmiechnęła się do mnie i mocno przytuliła. Zza jej ramienia
widziałem jak Mikey znika w swoim pokoju. Następnie przytuliła mnie pani
Iero, a jej syn właśnie wparował do domu. Podczas gdy Frank otrzymywał życzenia
od naszych matek ja wspiąłem się po schodach na górę i zapukałem w drzwi do
pokoju mojego brata.
-Mikey,
pogadajmy... – poprosiłem.
-Nie!- krzyknął
i walnął w drzwi od swojej strony. Podszedł do mnie Frankie.
-Mikey, otwórz
– zaczął mój chłopak.
-Zostawcie mnie
w spokoju – jęknął i słychać było jak siada na podłodze.
Oparłem się
ręką o drzwi i mocno zacisnąłem oczy. Czułem się okropnie. On nie miał się o
tym dowiedzieć w taki sposób, ale czego mogłem się spodziewać, skoro tchórzyłem
już w tak wielu sytuacjach? Nie jeden raz mogłem mu wyjawić prawdę, ale byłem
zbyt wielkim idiotą.
-Dajmy mu trochę
czasu Gee – szepnął Frankie i dopiero wtedy zorientowałem się, że trzyma mnie
za rękę. Spojrzałem na niego, a wtedy lekko się do mnie uśmiechnął. –Będzie
dobrze.
Uściskaliśmy
jeszcze raz nasze mamy po czym wróciliśmy do domu Franka. Stevie i Hugh
siedzieli w kuchni i pili kawę. Na stole zauważyłem dwa dodatkowe kubki, więc
chwyciłem je oba w ręce i udałem się do pokoju mojego chłopaka. Frank został
jeszcze chwilę na dole, by pogadać z chłopakami, a później słyszałem jak uczy
ich obsługiwać odtwarzacz. Opadłem na jego łóżko i skuliłem się. Okłamałem
własnego brata, po raz pierwszy w życiu. Wcześniej nie miałem przed nim żadnych
tajemnic, a teraz dowiedział się o o moim związku zupełnie przypadkowo. A
przecież miałem tyle sytuacji, by mu powiedzieć...
-Gee – westchnął
Frankie i położył się obok mnie. Pogładził mój policzek, po czym lekko musnął
usta. Oplotłem go ramionami i mocno przyciągnąłem do siebie. – Nie martw się,
Mikey zrozumie. Potrzebuje tylko czasu.
-Przez tyle
czasu nie miałem odwagi mu o tym powiedzieć, a teraz dowiedział się przypadkiem
– szepnąłem. – On zasługiwał na to, by dowiedzieć się ode mnie Frankie.
-Tak – przyznał,
gładząc moje włosy. – Ale nie cofniesz czasu. Porozmawiasz z nim jak się
uspokoi, a wtedy wszystko będzie dobrze.
-Naprawdę tak
myślisz?- spytałem i podniosłem głowę, by spojrzeć w jego oczy.
-Jestem tego
pewien – uśmiechnął się i mnie pocałował.
Starałem się mu
wierzyć, bo w końcu mój brat też jest człowiekiem i może naprawdę mnie
zrozumie. Przecież to nie była normalna sytuacja, o której mogłem mu powiedzieć
od tak, przy śniadaniu. On mi wybaczy.
-Gee – szepnął
Frankie, a ja posłałem mu pytające spojrzenie. – Szczęśliwego nowego roku.
-Szczęśliwego
nowego roku Frankie – odpowiedziałem i musnąłem jego wargi.
Wtedy znów to
zrobiliśmy. Mój język przejechał po jego ustach, a Frank po chwili je otworzył,
wpuszczając mnie do środka i dołączając swój. Pocałunek był nieco bardziej
agresywny niż wcześniejszy. Tym razem walczyliśmy o dominację przez długi czas.
Frank popchnął mnie delikatnie na plecy i zawisł nade mną, opierając się na
łokciach po dwóch stornach głowy. W tym momencie się poddałem. Pozwoliłem mu na
wszystko. Badał powoli całą moją buzię, skupiając się na podniebieniu. To było
niesamowite uczucie, że jest tak blisko. Zarzuciłem ręce na jego plecy i
przyciągnąłem mocniej do siebie, tym samym czując, że oboje się podnieciliśmy.
Oderwaliśmy nasze wargi, gdy członki zetknęły się przez materiał spodni.
-To będzie
szczęśliwy rok – odparł Frankie i położył się na mnie. Całowaliśmy się jeszcze
co jakiś czas, przerywając rozmowy o głupotach. Mimo, że dopiero zaczęliśmy, to
już uwielbiałem spędzać z nim czas w ten sposób.
Frank
opowiedział mi też o problemie z Hugh. Trochę się wkurzyłem, że Scotty
dowiedział się od niego. Był kolejną osobą, której nie byłem w stanie wyjawić
prawdy. Wyglądało jednak na to, że chłopaki jakoś się dogadali, bo
nie widziałem między nimi żadnej sprzeczki.
Dopiero nad
ranem Frankie ułożył się na mojej klatce piersiowej, przytulił i zasnął, a ja
po chwili cudownej obserwacji pocałowałem go w czoło i do niego dołączyłem.
To było takie cudowne, no :3 Oni są tacy uroczy :3 Jestem mega ciekawa, jak to Mikey po przemyśleniach wszystko przyjmie, bo w tej części jego reakcja nie była za dobra... No i nareszcie podjął dobrą decyzję i zerwał z SUKĄ! To znaczy Laurą...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wkrótce się wszystko jakoś ułoży i Mikey zaakceptuje Franka i Gerdzia jako parę :)
Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na następny rozdział! :D
Trolololo biedny Mikey. I ochhh ten pocałuneeeeeeek *.* cudowneeee <3
OdpowiedzUsuńNa sam początek: tak Mikey! Nareszcie! Nareszcie zerwałeś z Suką! :P
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze zachwyca. Ten był pełen emocji i to mi się bardzo podoba. Szkoda, że Gee nie miał odwagi powiedzieć o tak ważnej sprawie swoim bliskim, ale myślę, że wszystko się ułoży^^ Mikey mu wybaczy! *mam nadzieję*
I och ach te pocałunki^^
Uwielbiam to opowiadanie i jak zawsze niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały ;)
PS. Kliknij w mój nick, tam będzie prezent xD liczę, że się spodoba chociaż troszkę :3
Ehh... link nie działa *sprawdza kolejny raz* ehhhh! No Twoje ukochane i wymagane! KagaKuro ;)
UsuńI czekam też na ten paring tutaj u Ciebie! Taq^^
NO WRESZCIE! Mikey pozbył się Suki!!
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to cały rozdział jest taki słodki, że aww. :3 Aż rzygam tęczą :D
Tylko co teraz z Mikey'em ;-; Mam nadzieję, że wybaczy Gerardowi. Bo wszyscy tacy szczęśliwi, a tylko Mikey pokrzywdzony ://
No, ale znając życie Mike nie potępi Gee. Chyba..
No nic.. czekam na kolejny rozdział c:
xoxo
Oh, biedy Mikey :( Szkoda, że dowiedział się o związku chłopaków w taki sposób. A to wszystko przez ich nieuwagę! A w szczególności nieuwagę Gerarda - nie powiem bratu, bo boje się jak zareaguje, ale pocałować Franka przy nim mogę, bo czemu by nie. Po prostu wszystkie wzory matematyczne świata nie opiszą logiki w jego rozumowaniu! Bo jej tam po prostu nie ma, hłehłe.
OdpowiedzUsuńChociaż w sumie... Gerd chciał Michaelowi o tym powiedzieć, ale przeszkodził mu telefon. No po prostu to urządzenie musiał wymyślić sam diabeł, skoro z taką jest w stanie odwrócić uwagę człowieka od ważnych spraw, co jest przyczyną wielu... niejasności.
Ale przecież Mikey jest jego bratem, na pewno mu wybaczy ^^
Okay, to wszystko. Czekam na kolejny rozdział! Albo następny shot, bo ten ostatni bardzo mi się podobał. Może dlatego, że nie znałam postaci i tak jakby sama mi je przedstawiłaś, nakreśliłaś wizerunek od podstaw.