wtorek, styczeń 1995
*Ray*
Powrót
do szkoły po tylu dniach wolnego nie był zbyt dobry. Pomijając fakt, że
teoretycznie powinienem tam być już dzień wcześniej. Jednak Sylwester i Nowy
Rok dostarczył mi tylu wrażeń, że po prostu nie byłem w stanie. Kiedy wróciłem
do domu od razu opadłem na łóżko, z uśmiechem patrząc nawet na sufit.
Byłem
szczęśliwy, lecz kiedyś było trzeba wrócić do normalności.
Czekałem
właśnie pod domem Wayów, by odebrać stamtąd moich przyjaciół i razem z nimi
ruszyć do szkoły. Byłem też ciekaw, jak oni wkroczyli w nowy rok i miałem
nadzieję, że równie dobrze co ja. Podgłośniłem muzykę i kiwałem głową w jej
takt. Świat był naprawdę piękny.
Po kilku
minutach z domu wynurzył się Gerard. Psuł mi wizję wszech panującego dobra już
samą swoją postawą. Szedł zgarbiony, jego kurtka była rozpięta, a czerwony
szalik zarzucony jedynie niedbale przez ramię. Zerknął jeszcze na okna od
górnych pokoi i wsiadł do samochodu.
-Siema
stary – powiedziałem wesoło i wystawiłem ku niemu dłoń, którą ścisnął od
niechcenia.
-Hej –
odparł.
-Mikey
idzie?- spytałem, nie widząc go na zewnątrz.
-Mikey...
ma na później – rzucił krótko i zapiął pasy, oznajmiając, że chce już jechać. Niemożliwe, czyżby ta dwójka się pokłóciła?
-Jak tam
Sylwester?
-Całkiem
dobrze. Byliśmy u Frankiego. – Nie wiem czy to dlatego, że znam go już dość
długo, czy po prostu nie jest w stanie ukryć emocji, ale to zdanie aż
krzyczało, że coś złego stało się na tej imprezie. – A u ciebie?
-Byłem u
Christy – oznajmiłem dumnie, a kątem oka zaobserwowałem, że i Gerard się
uśmiechnął.
-Jak
było?- spytał już o wiele weselszym głosem. To było miłe, że cieszył się moim
szczęściem.
-Wiesz...
Zrobiliśmy to – burknąłem, aż samemu się dziwiąc jak trudno mi się do tego
przyznać. Chciałem jednak, aby z nieznanych mi powodów Gerard wiedział.
-To duży
krok – stwierdził i spojrzał za okno. – Zależy ci na niej?
-Bardzo
– uśmiechnąłem się.
-To
dobrze. Cieszę się, Ray – odparł i spuścił głowę w dół.
Człowiek
Way. Raz się cieszy, raz smuci. Jakby był dziewczyną przysiągłbym, że ma
miesiączkę. Nie męczyłem go już żadnymi pytaniami, choć strasznie mnie to
korciło. Gerard miewał gorsze dni, lecz nigdy nie było to spowodowane kłótnią z
kimś innym. On w ogóle rzadko kiedy się kłócił, a teraz od razu było to po nim
widać.
Dojechaliśmy
pod szkołę, a Gerard od razu po wyjściu udał się na palarnię. Zdziwiło mnie to,
bo już naprawdę dawno nie widziałem go z papierosem, lecz nie chciałem się
wtrącać i mu matkować, gdy coś go wyraźnie trapiło. Przed wejściem do szkoły
zauważyłem, jak podchodzi do niego jakiś niższy chłopak i ściskają się na
przywitanie. Przystanąłem na chwilę, by dokładniej przyjrzeć się brunetowi,
lecz Gerard przez kilka długich minut bezustannie trzymał go w objęciach. Było
to dla mnie cholernie dziwne, ale nie chciałem być już aż tak wścibski i
wszedłem do środka.
Od razu
znalazłem się wśród tłumu ludzi, którzy stali dosłownie wszędzie. Cieszyłem
się, że nie możemy chodzić po ścianach, bo wtedy jacyś pewnie zwisaliby też z
sufitu. Pierwszą lekcją po tak długiej przerwie była matematyka. Gerard nie
przyszedł, lecz jakoś w połowie zajęć spostrzegłem, że Mikey zagląda przez
okienko w drzwiach i patrzy na miejsce obok mnie. Z tego, co zdążyłem zobaczyć,
młodszy Way musiał nie przespać ostatniej nocy i ogólnie wyglądał na chorego.
Kiedy zorientował się, że na niego patrzę, od razu odszedł od drzwi. Musiałem
go złapać na następnej przerwie.
Tak też
zrobiłem. Kiedy tylko dzwonek obwieścił koniec lekcji udałem się na plan i
sprawdziłem gdzie teraz ma lekcje. Znalazłem go bez problemu, bo siedział pod
klasą ze swoim kumplem, choć ze sobą nie rozmawiali. Way miał twarz schowaną w
dłoniach. Podszedłem bliżej i ukucnąłem przed nim, wcześniej witając się ze
Scotty’m, ciesząc się, że tym razem spotykamy się w normalnych warunkach.
-Mikey –
zawołałem i potrząsnąłem nim lekko. Podniósł powoli głowę i spojrzał mi w oczy.
-Ty
wiedziałeś – rzucił z wyrzutem.
-O czym?
-O
Gerardzie – prychnął, jakby to było coś zupełnie oczywistego.
-Co
miałem wiedzieć? – Zaczynałem się denerwować. Przecież Mikey był jego bratem,
to on wiedział o nim zupełnie wszystko.
-Że
on... że jest... – Zacisnął oczy i i zagryzł mocno wargę. Podniósł się gwałtownie
i uciekł. Tak po prostu zwiał. Scotty popatrzył na mnie zdezorientowany.
-Wiesz
coś?- spytał.
-Nie –
odparłem i nie wiedziałem co zrobić. Pożegnałem się z nim i poszedłem pod
własną klasę.
Po
każdej kolejnej lekcji chodziłem sprawdzić, czy Mikey wrócił, lecz nie pojawił
się już do końca zajęć. Z Gerardem było dokładnie tak samo. Napisałem do
każdego po kilka sms’ ów, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Cholernie się o
nich martwiłem. Obaj byli dla siebie czymś w rodzaju podpory, która pomagała
przezwyciężyć wszystkie przeszkody. Odkąd ich znam zazdrościłem im tak silnej
więzi, a teraz widziałem jak los wystawia ją na próbę. Nie miałem pojęcia o co
oskarżał Gerarda Mikey, ale wyglądało to na coś naprawdę poważnego. Czym też
mogło to być, że ta dwójka nie mogła ze sobą rozmawiać?
Moje
rozmyślania przerwała wibracja telefonu, a gdy tylko spojrzałem na wyświetlacz
cały świat jakby przestał istnieć.
-Hej
piękna – odebrałem, korzystając z ostatnich minut przerwy.
-Cześć!
O której kończysz?
-Jeszcze
godzina...
-Okej!
Wtedy
też się rozłączyła, a dzwonek oznajmił koniec przerwy. Wpatrywałem się jeszcze
przez kilka sekund w telefon, jakby oczekując od niego by powiedział mi o co
chodziło mojej dziewczynie, choć myślę, że nawet najmądrzejsza istota świata, lub
najsprawniejsza maszyna nie byłaby w stanie pomóc.
Nie
wiedząc więc czemu wyczekiwałem końca chemii jak pierwszej gwiazdki przy
Wigilijnym stole. Nawet nie próbowałem zdobyć jakichkolwiek informacji dzięki
sms’om, bo wiedziałem, że z Christą to i tak nie zadziała. Jakby tego było
mało, nauczyciel wyjątkowo się mnie przyczepił, a brak Gerarda, który zazwyczaj
znał wszystkie rozwiązania, bardzo mi doskwierał. Na szczęście, gdy wezwał mnie
do tablicy, by zrobić zadanie, którego ni cholery nie rozumiałem zadzwonił
dzwonek. Spakowałem się jak najszybciej mogłem i wręcz wybiegłem z sali.
Kiedy
tylko znalazłem się na zewnątrz od razu oberwałem śnieżką w głowę. Z początku
niezwykle się wnerwiłem, lecz chwilę później dostrzegłem szeroki uśmiech na
twarzy pewnej pięknej dziewczyny.
Mojej
dziewczyny.
-Co ty
tu robisz?- spytałem, podchodząc bliżej i całując ją na przywitanie.
-Nacieram
cię śniegiem, a później zabieram na próbę.
-Brzmi
ciekawie – zaśmiałem się i jeszcze raz musnąłem jej wargi. Chyba nigdy nie
znudzi mi się to uczucie, kiedy moje usta pokrywają te jej.
-Chcę
żebyś pomógł nam przy wyborze jednej ścieżki.
Tak też
zleciało nam całe popołudnie. Odkąd byłem z Christą zdążyłem już dobrze poznać
skład jej zespołu. Kilka razy wybraliśmy się razem na piwo i choć z początku
traktowali mnie bardzo podejrzliwie (w końcu chodziłem z ich wokalistką, o
którą każdy się troszczył, jak to zawsze bywa w zespołach, w których znajduje
się jedna dziewczyna), tak z czasem przypadłem im do gustu i zbędne napięcie
minęło. Traktowali mnie teraz jako dodatkowego członka zespołu, bo dość często
pomagałem przy tworzeniu utworów, a czasem nawet sam dogrywałem kilka
dźwięków. Kiedy już wszyscy się rozeszli
zostałem z Christą, by ogarnąć salę.
-Chcesz
gdzieś jeszcze iść?- spytałem, kiedy wszystkie instrumenty znajdywały się już
na właściwych miejscach.
-A co
proponujesz? – uśmiechnęła się delikatnie, po czym podeszła bliżej i zarzuciła
mi ramiona na szyję.
-Może
kino? Muszę przestać myśleć.
-Okej –
odparła od razu, o dziwo nie próbując nawet dowiedzieć się o co chodziło.
Zamknęliśmy
dokładnie salę, po czym oddaliśmy klucz portierowi i ruszyliśmy do samochodu.
Miałem nadzieje, że Christa i kino skutecznie odciągną moje myśli od Way’ ów,
którzy oczywiście dalej nie dawali znaku życia.
Do kina
dotarliśmy całkiem szybko, a że nowe filmy nie zachwycały nawet plakatami
wybraliśmy się na bajkę. Prawie każdy rząd był wypełniony do ostatniego
miejsca, lecz udało nam się usiąść obok dwóch dziewczynek, które już zachwycały
się wyglądem księcia. Parsknęliśmy cicho po czym na szczęście światła przygasły
i rozpoczął się seans.
Było
zabawnie, choć wątek nie był jakoś specjalnie trudny do przewidzenia.
Księżniczka uwięziona w jakiejś wysokiej wieży, smok, który jej broni oraz
‘ach, piękny, cudowny, idealny’ –jak to określiły dziewczynki obok, książę,
ratujący damę w opałach. Christa śmiała się szczerze, a ja wzrok skupiałem
bardziej na niej, niż na ekranie. Chwyciłem jej dłoń, wtedy też spojrzała na
mnie i nachyliła się bliżej, kładąc głowę na moim ramieniu.
Pomogło.
Aż do ostatnich minut nie myślałem o niczym innym niż Christa, film,
dziewczynki obok, oraz unoszący się wokół zapach popcornu. Kiedy wyszliśmy z
kina od razu zrobiło mi się zimno, więc zapiąłem kurtkę i pomyślałem, czy moi przyjaciele
są teraz w jakimś ciepłym miejscu. Skrzywiłem się lekko, że znów o nich myślę,
lecz nie chciałem by Christa to dostrzegła. Dopiero gdy zatrzymałem samochód
pod jej domem zorientowałem się, że jednak mi się nie udało.
-Chcesz
o tym pogadać? – spytała, kładąc dłoń na moim udzie, przez co nie mogłem się
skupić.
-To nie
na twoją śliczną głowę – odparłem, siląc się na uśmiech.
-Jakby
co, to dzwoń.
Obróciłem
się w jej stronę i położyłem dłoń na policzku, po czym schyliłem się i mocno ją
pocałowałem. Christa oczywiście odwzajemniła pieszczotę, a ja nie mogłem
pohamować uśmiechu. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po kilku minutach.
-Dobranoc
Ray – powiedziała, uśmiechając się uroczo.
-Dobranoc
Christa – odpowiedziałem i patrzyłem jak dochodzi do domu.
Następnie
odpaliłem silnik i chcąc nie chcąc pojechałem pod dobrze znany mi adres. Nie
byłem pewien, czy powinienem był tam iść, bo było już dość późno, lecz po
drodze do drzwi dostrzegłem, że światła w pokojach na górze dalej się palą.
Drzwi
otworzyła mi mama moich przyjaciół i z początku mnie nie poznała, lecz po kilku
sekundach uśmiechnęła się słabo.
-Dobry
wieczór, chłopaki u siebie?
-Cześć
Ray – odparła. Od razu można było wyczuć że jest smutna. Zrobiła mi przejście w
drzwiach i wskazała ręką na schody. –Zrób coś z nimi, bo ja już sił nie mam.
Przeraziła
mnie. Szybko ściągnąłem buty i wparowałem na górę, choć gdy tylko się tam
znalazłem zorientowałem się, że nie wiem do którego pójść najpierw. Stanąłem po
środku korytarza, a wtedy otworzyły się drzwi w od pokoju Gerarda.
-Ray? Co
ty tu robisz?- spytał zaskoczony. Miał na sobie tylko bokserki i koszulkę the
Misfits, która mnie zdziwiła, bo nie słuchał ich zbyt często.
-Chciałem
pogadać – odparłem, a on skinął głową bym wszedł do jego pokoju, podczas gdy
sam udał się do łazienki.
Usiadłem
na łóżku, które było niezasłane, a gdzieniegdzie leżały papiery z pozaczynanymi
rysunkami. Szafa odchylona była w taką stronę, by mógł palić, choć nie
widziałem nigdzie żadnego popiołu ani petów.
-Chcesz
coś do picia? – spytał wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. Chwycił za
dresy, leżące na krześle i naciągnął je na nogi.
-Nie
dzięki... – odparłem, nie bardzo wiedząc jak zacząć tę rozmowę.
-Chodzi
o moją kłótnie z Mikey’em, prawda?- westchnął, podciągając nogi do góry, przez
co lekko okręcił się na krześle.
-Powiedział
mi, że pewnie o czymś wiedziałem... Co on miał na myśli?
-Ray-
westchnął ciężko. –Nie wiesz o tym.
Spojrzałem
na niego zdziwiony, po czym lekko się zmieszałem. Może jednak nie uważał mnie
za wystarczająco dobrego przyjaciela.
-Ufam ci
– powiedział, jakby słyszał moje myśli i podrapał się po karku. –Ale to ciężka
sprawa...
-Rozumiem...
Ale Mikey...
-Nie
mogłem mu powiedzieć, okej? –wstał i podszedł do okna, łapiąc się za ścianę.
–Stchórzyłem, a on się dowiedział przypadkiem o bardzo ważnej rzeczy – szepnął,
a ja nie wiedziałem co zrobić, więc podszedłem bliżej i poklepałem go po
ramieniu.
-Będzie
dobrze – starałem się go pocieszyć. –I mam nadzieję, że kiedyś powiesz o tym
mi.
Usłyszałem,
że pociąga nosem, więc zapewne musiał się popłakać. Stałem tam bez ruchu, aż
wreszcie rzuciłem ciche ‘cześć’ i zostawiłem go, bo wiedziałem jak na faceta
działa czyjaś obecność, podczas gdy ma chwilę słabości.
Zapukałem
jeszcze do pokoju Mikey’a, lecz nie otwierał prze długi czas. Zszedłem więc na
dół i pożegnałem się z panią Way. Dotarłem do samochodu i wziąłem kilka
głębszych oddechów. Przynajmniej obaj byli bezpieczni w domu...
Już
miałem zapalać silnik, gdy dostrzegłem dość drobną postać, przechodzącą przez
ulicę. Był to chłopak, ubrany, jakby wybiegł prosto z domu, bo nie miał ani
kurtki, ani zimowych butów. Podszedł do drzwi, przy których jeszcze niedawno
stałem, a po chwili otworzyła mu pani Way i uścisnęła go lekko na przywitanie.
Dopiero
gdy padło na niego światło z korytarza przypomniałem sobie, że to był ten sam
chłopak, który przytulał dziś Gerarda przy szkole.
Trololololo tak bardzo za tym tęskniłam <3333
OdpowiedzUsuńDopiero jak zobaczyłam mordę na nagłówku to się skapnęłam że to Ty XDD
UsuńA miałam długą rozkminę kto to xd
<33
Ooo, Ray ^.^ dawno go nie było i już zaczęłam się porządnie zastanawiać, czy w ogóle się pojawi ;) oby Mikey z Gerardem doszli jakoś do porozumienia ;-; kiedykolwiek
OdpowiedzUsuńWłaśnie też tak myślałam, że za długo go nie było, więc najwyższy czas ^^ ale to też mogło być powodem dla którego rozdział pojawił się tak późno... jakoś nie mam do niego weny, ale z każdym jest coraz lepiej więc perspektywa Ray'a na pewno się jeszcze pokaże :)
UsuńCóż... zdradzę tylko tyle, że łatwo nie będzie...
Uhuhuhu, się porobiło. Widzę Ray zaczyna nowy rok z grubej rury... XD Ray coś pewnie podejrzewa xD Boże no a Mikey to normalny, regularny dekiel od słoika no. Ile można się fochać na własnego brata? Czuję, że będzie się działo w następnym rozdziale, gdy Ray już sobie wszystko poukłada, połączy wątki i wyjdzie na to, że Gerdziu jest gejem, a jego chłopak to Franio! Hehe xd
OdpowiedzUsuńNo to weny życzę i mam nadzieję, że na następny rozdział nie będzie trzeba tyle czekać co na ten. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale xD
Hahaha, tak, bardzo grubej xd ... jej to nie zabrzmiało dobrze XD
UsuńZa takie coś, też bym się fochała... w końcu ukrywany związek to coś sporego ;p
Mam wrażenie, że będzie o wiele szybciej, aczkolwiek kto mnie tam wie xd chociaż sesja się zbliża, więc czymś się trzeba zająć by się nie uczyć xd
Jej, wreszcie Ray. Cieszę się, że jest szczęśliwy z Christą c:
OdpowiedzUsuńTylko co z braćmi Way? Długo jeszcze mają zamiar się kłócić?
Jestem też ciekawa jak Toro zareaguje na tak pilnie strzeżony sekret Gerarda. Miejmy nadzieję, że nie będzie tak jak z Mikey'm.
Cóż, czekam z niecierpliwością na następny i życzę Ci dużo weny Xo
Szczęśliwi raczej będą jeszcze długo, bo nic im narazie nie szykuję... narazie xd
UsuńCo do Way'ów, to zobaczycie, ale kolorowo za szybko nie będzie.
Nie mogę nic zdradzać, bo nie chcę spoilerować xd
Kolejny rozdział powinien się pojawić za nie długo :)