czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział 31

wtorek, styczeń  1995

*Ray*

Powrót do szkoły po tylu dniach wolnego nie był zbyt dobry. Pomijając fakt, że teoretycznie powinienem tam być już dzień wcześniej. Jednak Sylwester i Nowy Rok dostarczył mi tylu wrażeń, że po prostu nie byłem w stanie. Kiedy wróciłem do domu od razu opadłem na łóżko, z uśmiechem patrząc nawet na sufit.

Byłem szczęśliwy, lecz kiedyś było trzeba wrócić do normalności.

Czekałem właśnie pod domem Wayów, by odebrać stamtąd moich przyjaciół i razem z nimi ruszyć do szkoły. Byłem też ciekaw, jak oni wkroczyli w nowy rok i miałem nadzieję, że równie dobrze co ja. Podgłośniłem muzykę i kiwałem głową w jej takt. Świat był naprawdę piękny.

Po kilku minutach z domu wynurzył się Gerard. Psuł mi wizję wszech panującego dobra już samą swoją postawą. Szedł zgarbiony, jego kurtka była rozpięta, a czerwony szalik zarzucony jedynie niedbale przez ramię. Zerknął jeszcze na okna od górnych pokoi i wsiadł do samochodu.

-Siema stary – powiedziałem wesoło i wystawiłem ku niemu dłoń, którą ścisnął od niechcenia.

-Hej – odparł.

-Mikey idzie?- spytałem, nie widząc go na zewnątrz.

-Mikey... ma na później – rzucił krótko i zapiął pasy, oznajmiając, że chce już jechać.  Niemożliwe, czyżby ta dwójka się pokłóciła?

-Jak tam Sylwester?

-Całkiem dobrze. Byliśmy u Frankiego. – Nie wiem czy to dlatego, że znam go już dość długo, czy po prostu nie jest w stanie ukryć emocji, ale to zdanie aż krzyczało, że coś złego stało się na tej imprezie. – A u ciebie?

-Byłem u Christy – oznajmiłem dumnie, a kątem oka zaobserwowałem, że i Gerard się uśmiechnął.

-Jak było?- spytał już o wiele weselszym głosem. To było miłe, że cieszył się moim szczęściem.

-Wiesz... Zrobiliśmy to – burknąłem, aż samemu się dziwiąc jak trudno mi się do tego przyznać. Chciałem jednak, aby z nieznanych mi powodów Gerard wiedział.

-To duży krok – stwierdził i spojrzał za okno. – Zależy ci na niej?

-Bardzo – uśmiechnąłem się.

-To dobrze. Cieszę się, Ray – odparł i spuścił głowę w dół.

Człowiek Way. Raz się cieszy, raz smuci. Jakby był dziewczyną przysiągłbym, że ma miesiączkę. Nie męczyłem go już żadnymi pytaniami, choć strasznie mnie to korciło. Gerard miewał gorsze dni, lecz nigdy nie było to spowodowane kłótnią z kimś innym. On w ogóle rzadko kiedy się kłócił, a teraz od razu było to po nim widać.
Dojechaliśmy pod szkołę, a Gerard od razu po wyjściu udał się na palarnię. Zdziwiło mnie to, bo już naprawdę dawno nie widziałem go z papierosem, lecz nie chciałem się wtrącać i mu matkować, gdy coś go wyraźnie trapiło. Przed wejściem do szkoły zauważyłem, jak podchodzi do niego jakiś niższy chłopak i ściskają się na przywitanie. Przystanąłem na chwilę, by dokładniej przyjrzeć się brunetowi, lecz Gerard przez kilka długich minut bezustannie trzymał go w objęciach. Było to dla mnie cholernie dziwne, ale nie chciałem być już aż tak wścibski i wszedłem do środka.

Od razu znalazłem się wśród tłumu ludzi, którzy stali dosłownie wszędzie. Cieszyłem się, że nie możemy chodzić po ścianach, bo wtedy jacyś pewnie zwisaliby też z sufitu. Pierwszą lekcją po tak długiej przerwie była matematyka. Gerard nie przyszedł, lecz jakoś w połowie zajęć spostrzegłem, że Mikey zagląda przez okienko w drzwiach i patrzy na miejsce obok mnie. Z tego, co zdążyłem zobaczyć, młodszy Way musiał nie przespać ostatniej nocy i ogólnie wyglądał na chorego. Kiedy zorientował się, że na niego patrzę, od razu odszedł od drzwi. Musiałem go złapać na następnej przerwie.

Tak też zrobiłem. Kiedy tylko dzwonek obwieścił koniec lekcji udałem się na plan i sprawdziłem gdzie teraz ma lekcje. Znalazłem go bez problemu, bo siedział pod klasą ze swoim kumplem, choć ze sobą nie rozmawiali. Way miał twarz schowaną w dłoniach. Podszedłem bliżej i ukucnąłem przed nim, wcześniej witając się ze Scotty’m, ciesząc się, że tym razem spotykamy się w normalnych warunkach.

-Mikey – zawołałem i potrząsnąłem nim lekko. Podniósł powoli głowę i spojrzał mi w oczy.

-Ty wiedziałeś – rzucił z wyrzutem.

-O czym?

-O Gerardzie – prychnął, jakby to było coś zupełnie oczywistego.

-Co miałem wiedzieć? – Zaczynałem się denerwować. Przecież Mikey był jego bratem, to on wiedział o nim zupełnie wszystko.

-Że on... że jest... – Zacisnął oczy i i zagryzł mocno wargę. Podniósł się gwałtownie i uciekł. Tak po prostu zwiał. Scotty popatrzył na mnie zdezorientowany.

-Wiesz coś?- spytał.

-Nie – odparłem i nie wiedziałem co zrobić. Pożegnałem się z nim i poszedłem pod własną klasę.

Po każdej kolejnej lekcji chodziłem sprawdzić, czy Mikey wrócił, lecz nie pojawił się już do końca zajęć. Z Gerardem było dokładnie tak samo. Napisałem do każdego po kilka sms’ ów, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Cholernie się o nich martwiłem. Obaj byli dla siebie czymś w rodzaju podpory, która pomagała przezwyciężyć wszystkie przeszkody. Odkąd ich znam zazdrościłem im tak silnej więzi, a teraz widziałem jak los wystawia ją na próbę. Nie miałem pojęcia o co oskarżał Gerarda Mikey, ale wyglądało to na coś naprawdę poważnego. Czym też mogło to być, że ta dwójka nie mogła ze sobą rozmawiać?

Moje rozmyślania przerwała wibracja telefonu, a gdy tylko spojrzałem na wyświetlacz cały świat jakby przestał istnieć.

-Hej piękna – odebrałem, korzystając z ostatnich minut przerwy.

-Cześć! O której kończysz?

-Jeszcze godzina...

-Okej!

Wtedy też się rozłączyła, a dzwonek oznajmił koniec przerwy. Wpatrywałem się jeszcze przez kilka sekund w telefon, jakby oczekując od niego by powiedział mi o co chodziło mojej dziewczynie, choć myślę, że nawet najmądrzejsza istota świata, lub najsprawniejsza maszyna nie byłaby w stanie pomóc.

Nie wiedząc więc czemu wyczekiwałem końca chemii jak pierwszej gwiazdki przy Wigilijnym stole. Nawet nie próbowałem zdobyć jakichkolwiek informacji dzięki sms’om, bo wiedziałem, że z Christą to i tak nie zadziała. Jakby tego było mało, nauczyciel wyjątkowo się mnie przyczepił, a brak Gerarda, który zazwyczaj znał wszystkie rozwiązania, bardzo mi doskwierał. Na szczęście, gdy wezwał mnie do tablicy, by zrobić zadanie, którego ni cholery nie rozumiałem zadzwonił dzwonek. Spakowałem się jak najszybciej mogłem i wręcz wybiegłem z sali.

Kiedy tylko znalazłem się na zewnątrz od razu oberwałem śnieżką w głowę. Z początku niezwykle się wnerwiłem, lecz chwilę później dostrzegłem szeroki uśmiech na twarzy pewnej pięknej dziewczyny.

Mojej dziewczyny.

-Co ty tu robisz?- spytałem, podchodząc bliżej i całując ją na przywitanie.

-Nacieram cię śniegiem, a później zabieram na próbę.

-Brzmi ciekawie – zaśmiałem się i jeszcze raz musnąłem jej wargi. Chyba nigdy nie znudzi mi się to uczucie, kiedy moje usta pokrywają te jej.

-Chcę żebyś pomógł nam przy wyborze jednej ścieżki.

Tak też zleciało nam całe popołudnie. Odkąd byłem z Christą zdążyłem już dobrze poznać skład jej zespołu. Kilka razy wybraliśmy się razem na piwo i choć z początku traktowali mnie bardzo podejrzliwie (w końcu chodziłem z ich wokalistką, o którą każdy się troszczył, jak to zawsze bywa w zespołach, w których znajduje się jedna dziewczyna), tak z czasem przypadłem im do gustu i zbędne napięcie minęło. Traktowali mnie teraz jako dodatkowego członka zespołu, bo dość często pomagałem przy tworzeniu utworów, a czasem nawet sam dogrywałem kilka dźwięków.  Kiedy już wszyscy się rozeszli zostałem z Christą, by ogarnąć salę.

-Chcesz gdzieś jeszcze iść?- spytałem, kiedy wszystkie instrumenty znajdywały się już na właściwych miejscach.

-A co proponujesz? – uśmiechnęła się delikatnie, po czym podeszła bliżej i zarzuciła mi ramiona na szyję.

-Może kino? Muszę przestać myśleć.

-Okej – odparła od razu, o dziwo nie próbując nawet dowiedzieć się o co chodziło.

Zamknęliśmy dokładnie salę, po czym oddaliśmy klucz portierowi i ruszyliśmy do samochodu. Miałem nadzieje, że Christa i kino skutecznie odciągną moje myśli od Way’ ów, którzy oczywiście dalej nie dawali znaku życia.

Do kina dotarliśmy całkiem szybko, a że nowe filmy nie zachwycały nawet plakatami wybraliśmy się na bajkę. Prawie każdy rząd był wypełniony do ostatniego miejsca, lecz udało nam się usiąść obok dwóch dziewczynek, które już zachwycały się wyglądem księcia. Parsknęliśmy cicho po czym na szczęście światła przygasły i rozpoczął się seans.

Było zabawnie, choć wątek nie był jakoś specjalnie trudny do przewidzenia. Księżniczka uwięziona w jakiejś wysokiej wieży, smok, który jej broni oraz ‘ach, piękny, cudowny, idealny’ –jak to określiły dziewczynki obok, książę, ratujący damę w opałach. Christa śmiała się szczerze, a ja wzrok skupiałem bardziej na niej, niż na ekranie. Chwyciłem jej dłoń, wtedy też spojrzała na mnie i nachyliła się bliżej, kładąc głowę na moim ramieniu.

Pomogło. Aż do ostatnich minut nie myślałem o niczym innym niż Christa, film, dziewczynki obok, oraz unoszący się wokół zapach popcornu. Kiedy wyszliśmy z kina od razu zrobiło mi się zimno, więc zapiąłem kurtkę i pomyślałem, czy moi przyjaciele są teraz w jakimś ciepłym miejscu. Skrzywiłem się lekko, że znów o nich myślę, lecz nie chciałem by Christa to dostrzegła. Dopiero gdy zatrzymałem samochód pod jej domem zorientowałem się, że jednak mi się nie udało.

-Chcesz o tym pogadać? – spytała, kładąc dłoń na moim udzie, przez co nie mogłem się skupić.

-To nie na twoją śliczną głowę – odparłem, siląc się na uśmiech.

-Jakby co, to dzwoń.

Obróciłem się w jej stronę i położyłem dłoń na policzku, po czym schyliłem się i mocno ją pocałowałem. Christa oczywiście odwzajemniła pieszczotę, a ja nie mogłem pohamować uśmiechu. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po kilku minutach.

-Dobranoc Ray – powiedziała, uśmiechając się uroczo.

-Dobranoc Christa – odpowiedziałem i patrzyłem jak dochodzi do domu.

Następnie odpaliłem silnik i chcąc nie chcąc pojechałem pod dobrze znany mi adres. Nie byłem pewien, czy powinienem był tam iść, bo było już dość późno, lecz po drodze do drzwi dostrzegłem, że światła w pokojach na górze dalej się palą.
Drzwi otworzyła mi mama moich przyjaciół i z początku mnie nie poznała, lecz po kilku sekundach uśmiechnęła się słabo.

-Dobry wieczór, chłopaki u siebie?

-Cześć Ray – odparła. Od razu można było wyczuć że jest smutna. Zrobiła mi przejście w drzwiach i wskazała ręką na schody. –Zrób coś z nimi, bo ja już sił nie mam.

Przeraziła mnie. Szybko ściągnąłem buty i wparowałem na górę, choć gdy tylko się tam znalazłem zorientowałem się, że nie wiem do którego pójść najpierw. Stanąłem po środku korytarza, a wtedy otworzyły się drzwi w od pokoju Gerarda.

-Ray? Co ty tu robisz?- spytał zaskoczony. Miał na sobie tylko bokserki i koszulkę the Misfits, która mnie zdziwiła, bo nie słuchał ich zbyt często.

-Chciałem pogadać – odparłem, a on skinął głową bym wszedł do jego pokoju, podczas gdy sam udał się do łazienki.

Usiadłem na łóżku, które było niezasłane, a gdzieniegdzie leżały papiery z pozaczynanymi rysunkami. Szafa odchylona była w taką stronę, by mógł palić, choć nie widziałem nigdzie żadnego popiołu ani petów.

-Chcesz coś do picia? – spytał wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. Chwycił za dresy, leżące na krześle i naciągnął je na nogi.

-Nie dzięki... – odparłem, nie bardzo wiedząc jak zacząć tę rozmowę.

-Chodzi o moją kłótnie z Mikey’em, prawda?- westchnął, podciągając nogi do góry, przez co lekko okręcił się na krześle.

-Powiedział mi, że pewnie o czymś wiedziałem... Co on miał na myśli?

-Ray- westchnął ciężko. –Nie wiesz o tym.

Spojrzałem na niego zdziwiony, po czym lekko się zmieszałem. Może jednak nie uważał mnie za wystarczająco dobrego przyjaciela.

-Ufam ci – powiedział, jakby słyszał moje myśli i podrapał się po karku. –Ale to ciężka sprawa...

-Rozumiem... Ale Mikey...

-Nie mogłem mu powiedzieć, okej? –wstał i podszedł do okna, łapiąc się za ścianę. –Stchórzyłem, a on się dowiedział przypadkiem o bardzo ważnej rzeczy – szepnął, a ja nie wiedziałem co zrobić, więc podszedłem bliżej i poklepałem go po ramieniu.

-Będzie dobrze – starałem się go pocieszyć. –I mam nadzieję, że kiedyś powiesz o tym mi.

Usłyszałem, że pociąga nosem, więc zapewne musiał się popłakać. Stałem tam bez ruchu, aż wreszcie rzuciłem ciche ‘cześć’ i zostawiłem go, bo wiedziałem jak na faceta działa czyjaś obecność, podczas gdy ma chwilę słabości.
Zapukałem jeszcze do pokoju Mikey’a, lecz nie otwierał prze długi czas. Zszedłem więc na dół i pożegnałem się z panią Way. Dotarłem do samochodu i wziąłem kilka głębszych oddechów. Przynajmniej obaj byli bezpieczni w domu...

Już miałem zapalać silnik, gdy dostrzegłem dość drobną postać, przechodzącą przez ulicę. Był to chłopak, ubrany, jakby wybiegł prosto z domu, bo nie miał ani kurtki, ani zimowych butów. Podszedł do drzwi, przy których jeszcze niedawno stałem, a po chwili otworzyła mu pani Way i uścisnęła go lekko na przywitanie.

Dopiero gdy padło na niego światło z korytarza przypomniałem sobie, że to był ten sam chłopak, który przytulał dziś Gerarda przy szkole.

8 komentarzy:

  1. Trololololo tak bardzo za tym tęskniłam <3333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero jak zobaczyłam mordę na nagłówku to się skapnęłam że to Ty XDD
      A miałam długą rozkminę kto to xd
      <33

      Usuń
  2. Ooo, Ray ^.^ dawno go nie było i już zaczęłam się porządnie zastanawiać, czy w ogóle się pojawi ;) oby Mikey z Gerardem doszli jakoś do porozumienia ;-; kiedykolwiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też tak myślałam, że za długo go nie było, więc najwyższy czas ^^ ale to też mogło być powodem dla którego rozdział pojawił się tak późno... jakoś nie mam do niego weny, ale z każdym jest coraz lepiej więc perspektywa Ray'a na pewno się jeszcze pokaże :)
      Cóż... zdradzę tylko tyle, że łatwo nie będzie...

      Usuń
  3. Uhuhuhu, się porobiło. Widzę Ray zaczyna nowy rok z grubej rury... XD Ray coś pewnie podejrzewa xD Boże no a Mikey to normalny, regularny dekiel od słoika no. Ile można się fochać na własnego brata? Czuję, że będzie się działo w następnym rozdziale, gdy Ray już sobie wszystko poukłada, połączy wątki i wyjdzie na to, że Gerdziu jest gejem, a jego chłopak to Franio! Hehe xd
    No to weny życzę i mam nadzieję, że na następny rozdział nie będzie trzeba tyle czekać co na ten. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, tak, bardzo grubej xd ... jej to nie zabrzmiało dobrze XD
      Za takie coś, też bym się fochała... w końcu ukrywany związek to coś sporego ;p
      Mam wrażenie, że będzie o wiele szybciej, aczkolwiek kto mnie tam wie xd chociaż sesja się zbliża, więc czymś się trzeba zająć by się nie uczyć xd

      Usuń
  4. Jej, wreszcie Ray. Cieszę się, że jest szczęśliwy z Christą c:
    Tylko co z braćmi Way? Długo jeszcze mają zamiar się kłócić?
    Jestem też ciekawa jak Toro zareaguje na tak pilnie strzeżony sekret Gerarda. Miejmy nadzieję, że nie będzie tak jak z Mikey'm.
    Cóż, czekam z niecierpliwością na następny i życzę Ci dużo weny Xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwi raczej będą jeszcze długo, bo nic im narazie nie szykuję... narazie xd
      Co do Way'ów, to zobaczycie, ale kolorowo za szybko nie będzie.
      Nie mogę nic zdradzać, bo nie chcę spoilerować xd
      Kolejny rozdział powinien się pojawić za nie długo :)

      Usuń