wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział 33

*Frank*  poniedziałek, marzec  1995

                Siedziałem w szkolnej ławce i przebierałem nogami, zerkając co chwila na telefon. Dziś był wielki dzień. Niemalże ostateczny! Czas wielkiego pojednania, czas wybaczania. Święta przyszły dość szybko w tym roku.

Gee: Nie, ja nie potrafię. Kurwa.’

Albo i nie...
Sytuacja między Wayami już nie tyle smuciła, co wnerwiała wszystkich naokoło. Mikey ignorował Gerarda, ten w końcu zaczął być zły, że brat nie może mu wybaczyć, ich mama wyrywała włosy z głowy, a ja czułem się jak problem, jako że ode mnie to wszystko się zaczęło.

‘Gee, to się musi skończyć. Bądź tam wcześniej, też przyjdę.’

Już tłumaczę. Dogadałem się z Rayem, którego poznałem kilka dni po Sylwestrze na koncercie jego dziewczyny, że coś musi być zrobione. Postanowiliśmy zorganizować spotkanie, nie wtajemniczając chłopaków w jakim celu. Problem w tym, że mój Way szybko przejrzał  na oczy i próbował się wykręcić.

Gee: Mikey na pewno będzie?’

‘Tak.’

- Iero! – wrzasnęła moja nauczycielka, więc skinąłem lekko głową w ramach przeprosin, jednak nie schowałem komórki, jako że ten idiota w każdej chwili mógł się nagle rozmyślić.

Gee: Trzy miesiące to zdecydowanie za długo. Bądź wcześniej.’

‘Woah, jestem z ciebie dumny. Będę.’

Napisałem jeszcze do Raya, upewniając się, że sprowadzi Mikeya na miejsce. Na szczęście chociaż z nimi nie było żadnych problemów. Najważniejsze zadanie leżało jednak po mojej stronie, jako że to ja chciałem ich doprowadzić do rozejmu. Gdyby byli w stanie zrobić to bez pomocy, to już dawno oglądałbym jak Gerard wesoło czochra brata po włosach, a Mikey ogląda z nami horrory. Wiedziałem, że sprawa nie jest na tyle krytyczna, by była bez wyjścia. Przeklinałem tylko, że tak późno wziąłem się do roboty.

                Był styczeń, a my staliśmy pod klubem muzycznym, gdzie chwilę wcześniej odbył się koncert. Było cholernie zimno, więc zaciągnąłem Gerarda w boczną uliczkę i mocno go przytuliłem. Uśmiechnął się i zaczął mnie gładzić po plecach.

- Ale z ciebie zmarzluch – zaśmiał się i przycisnął mnie mocniej do siebie, a ja zamruczałem z przyjemności. – Zaraz musimy wracać, bo Ray wróci...

- Nie chcesz mu powiedzieć? – spytałem niby luźno, odsuwając się lekko i patrząc na niego. Momentalnie zbladł, choć wcześniej policzki miał rumiane po koncercie. – Musisz się nauczyć mówić o nas ludziom, jeśli nie masz w planach mnie zostawić. A nie masz, prawda? – zaśmiałem się i stanąłem na palcach, by dać mu krótkiego całusa.

- Oczywiście, że nie – odparł, jednak dobrze widziałem, że intensywnie myśli.
Niby nie powinienem od niego tego wymagać, jako że po tym jak Hugh wleciał do Kalifornii nie miałem już żadnego kumpla, któremu musiałbym się przyznawać do związku z chłopakiem, ale nie chciałem, by sytuacja z Mikeyem powtórzyła się z kimkolwiek innym, a z tego co zdążyłem zauważyć Ray był dla Gee też bardzo ważny.

- Dasz radę – mruknąłem jeszcze i złapałem go za rękę, po czym wyprowadziłem z zaułka. Okazało się, że Ray już na nas czekał, więc puściłem Gee, jednak ten wciąż zaciskał palce na moich i skinął na kumpla.

- Możemy się przejść?

- Jasne – odparł od razu szatyn i byłem pewny, że kątem oka dostrzegł nasze dłonie, jednak nie skomentował. Było już późno, więc ulice świeciły pustkami, jednak i tak szczerzyłem się jak debil, że trzymałem się z Gee za rękę w miejscu publicznym. – To o co chodzi? Trochę pizga.

- Chcę ci powiedzieć, dlaczego Mikey jest na mnie zły – powiedział Gee i mocniej ścisnął moje palce, na co odpowiedziałem tym samym. – Chodzi o Franka.

- Jest zazdrosny? – zaśmiał się Ray i przeczesał dłonią swoje afro. – No wiesz, zawsze byliście tylko we dwójkę, ja dołączyłem do was obu, nic dziwnego, że się wścieka, jak ktoś mu zabiera brata...

- Frank jest moim chłopakiem – oznajmił Gee, aż ja otworzyłem usta za zdziwienia. Nie sądziłem, że pójdzie mu tak szybko i dość pewnie, choć pewnie chciał to po prostu mieć z głowy.

- Czekaj, co? – zdziwił się Ray i zatrzymał się wpół kroku, patrząc to na mnie, to na Gee. – Jesteś gejem?
- Na to wygląda – westchnął Gerard, a ja patrzyłem wyczekująco na chłopaka. Nie wyglądał na złego, tylko był w szoku.

- Em, no wiesz... Nic nie mam, czy coś, aleś mnie zdziwił – odparł po kilkunastu sekundach i podrapał się po karku. – To ten... Gratulacje, czy coś.

- Dzięki – zaśmiałem się i spojrzałem na swojego chłopaka. – Widzisz, nie było tak źle.

- No – prychnął i spojrzał z uśmiechem na przyjaciela. – Dzięki stary.

- Ale... co ma do tego Mikey? – spytał, wracając do sedna sprawy, a wyraz twarzy Gerard od razu się zmienił.

- Dowiedział się przypadkiem, a nie tak jak ty – powiedziałem, wzdychając cicho. – Teraz ma żal do Gerarda, że mu nie powiedział.

Miesiąc po tym Ray zatrzymał mnie w szkole i powiedział, że coś trzeba z nimi zrobić, co przyjąłem lepiej niż dobrze. Stwierdziliśmy, że spotkanie będzie najlepszym rozwiązaniem, tylko to, co powiemy Mikeyowi zostało zrzucone na mnie. Ray nie był nawet związany z tą sprawą, Gee nie wiedział już jak rozmawiać z bratem, więc zostałem ja.

Dzwonek w końcu się rozdzwonił, a ja wyleciałem z klasy jako pierwszy, jeszcze na dworze zapinając kurtkę. Do przyjazdu Mikeya mieliśmy jeszcze godzinę, ale przed tym chciałem naładować Gerarda pozytywną energią przed tym spotkaniem. Sam nie wiedziałem jak to możliwe, że chłopak, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie widział sensu życie poza swoją gitarą i upijał się przy każdej możliwej okazji stał się kimś, kto potrafi kogoś pocieszyć i radzi sobie w szkole. Powód był oczywiście jeden, unikalny, siedzący na materacu na strychu i czekający na mnie.

- Wyglądasz tak samo, jak wtedy przed świętami – rzuciłem i odłożyłem torbę na ziemię, po czym podszedłem do niego i ukucnąłem.

- Teraz gnębią mnie trochę inne myśli – prychnął i poczochrał mnie po włosach,  a ja wstałem i władowałem mu się na kolana.

- O czym wtedy myślałeś?

- O tym, czy odwiedzałbyś mój grób, jakbym zginął.

Pobladłem momentalnie i otworzyłem szerzej oczy. Nigdy nie pytałem go, co się wtedy działo w jego głowie, jednak najwyraźniej nie było zbyt kolorowo.

- Zabraniam ci myśleć o takich rzeczach, Gerardzie Way – burknąłem, a on uśmiechnął się i mnie pocałował. Mocno i czule, jakby dziękował, że z nim jestem. – Zrozumiano?

- Tak – mruknął i oparł czoło o mój tors, oddychając głęboko. Pocałowałem go w czubek głowy i objąłem mocno. – Jak myślisz, co powie?

- Mam nadzieję, że w końcu ci wybaczy – odparłem i popchnąłem go lekko, byśmy mogli się położyć. – W końcu czas najwyższy. Już swoje wycierpiałeś.

- Zobaczymy – westchnął bez przekonania i zaczął się bawić moimi palcami.

Czas zbliżał się nieubłaganie, a ja sam zacząłem się stresować. Jakby nie patrzeć też chciałem odzyskać przyjaciela, więc modliłem się, by wszystko poszło dobrze. Kiedy usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do budynku na dole obaj stanęliśmy i czekaliśmy na chłopaków.

- Czemu mnie tu zabrałeś, Ray? – spytał Mikey, gdy już wchodzili do góry po schodach.

- Zaraz zobaczysz – odpowiedział starszy.

Gdy tylko Mikey nas zobaczył chciał zawrócić, jednak Ray zastawił mu drogę. Już wtedy wiedziałem, że to będzie ciężkie, jednak nie miałem zamiaru się poddać. Wystąpiłem do przodu i podszedłem do Mikeya.

- Mikey, chcemy porozmawiać...

- Nie mamy o czym rozmawiać – burknął.

- Jak to, kurwa, nie? – buchnął Gerard, aż sam spojrzałem na niego ze zdziwieniem. – Mikey, cholera jesteśmy braćmi.

- No właśnie! – wydarł się młodszy Way i wyminął mnie, po czym pchnął Gerarda. Już chciałem się wtrącić, jednak Ray przytrzymał mnie za ramię.

- Ile razy mam cię przepraszać? – rzucił Gerard, nie oddając ani jednego ciosu.

- Nie ufasz mi!

- Ufam ci najbardziej na świecie, idioto – prychnął Gee i złapał go w końcu za nadgarstki. – Nie masz pojęcia ile razy próbowałem ci powiedzieć.

- Ale nie powiedziałeś! – wrzasnął i spróbował się wyrwać, jednak Gerard był znacznie silniejszy.

- Wstydziłem się. Bałem, że mnie odrzucisz, co właśnie się stało...

- Nie odrzuciłem cię, bo jesteś z Frankiem – rzucił i opuścił ręce. – Właściwie, to się cieszę.

- Co? – spytaliśmy razem z Gerardem w tym samym czasie, a Mikey wyszarpnął w końcu ręce i spojrzał na Gerarda.

- Jak mogłeś pomyśleć, że bym cię przez to odrzucił, Gerry – powiedział cicho, po raz pierwszy od trzech miesięcy mówiąc do niego zdrobniale. Uznałem że to bardzo dobry znak, a jeszcze lepszym było to, że Gerard po chwili go objął, a Mikey nie uciekał.

- Przepraszam Mikey – szepnął i przycisnął go mocno do siebie, chowając twarz w jego włosach. Chłopak uniósł niepewnie ramiona i również objął nimi brata.

- No nareszcie! – krzyknął Ray, klaszcząc w dłonie, a ja wyszczerzyłem się jak idiota. Wayowie odsunęli się od siebie z nikłymi uśmiechami  i obaj spojrzeli na mnie, przez co poczułem się nieręcznie.

- Ja też przepraszam, Mikey – powiedziałem, podchodząc do nich i wyciągając ku niemu rękę, którą chłopak po chwili ścisnął.

- Nie masz za co. Gerard jest przy tobie lepszy – odparł, a ja zaczerwieniłem się jak cegła i spuściłem głowę. Brunet poczochrał brata po włosach, po czym objął mnie, bym mógł schować twarz w jego szyi. – Ale nie miziajcie się już przy mnie – dodał jeszcze Mikey, na co wszyscy się roześmialiśmy.

                - Miał rację? – spytałem Gee, kiedy już byliśmy w moim pokoju i oglądaliśmy film.

- Hm? Kto i kiedy?

- Mikey. Jesteś przy mnie lepszy?

- Na to wygląda – szepnął i pocałował mnie w skroń, a ja przymknąłem oczy i zacisnąłem mocniej palce na jego koszulce.

- O sobie myślałem dziś dokładnie to samo – wyznałem cicho, a Gerard przytulił mnie mocno i nic już nie powiedział, tylko po chwili pocałował mnie w usta. Najpierw dość delikatnie, jednak później nabrał pewności i mocy. Ta pieszczota trwałaby i kilka godzin, jako że ułożyłem się na nim i z zafascynowaniem bawiłem się jego językiem, gdyby nie wymowne chrząknięcie, które nam przerwało.

- Gerard twoja mama dzwoniła, że jesteś potrzebny w domu –oznajmiła, po czym szybko wyszła z pokoju. Spojrzałem na swojego chłopaka i zaśmiałem się głośno, widząc jak jego twarz przybrała koloru pomidora. Sam też nie byłem lepszy, ale nie na co dzień można było zobaczyć Waya w takim stanie.

- Nie przyzwyczaję się do tego – burknął i przetarł twarz dłońmi.

- Masz całe życie na przyzwyczajenie się – zaśmiałem się i pocałowałem go w policzek, po czym wstałem z łóżka i zacząłem szukać płyty, którą obiecałem mu pożyczyć. Gerard zwlókł się z materaca i objął mnie od tyłu.

- Dziękuję za dzisiaj, Frankie – mruknął mi do ucha, a ja wsadziłem w jego dłoń płytę.

- Nie ma sprawy. Też się cieszę, że już po wszystkim.

Jakieś pięć minut później obserwowałem go przez okno, jak przechodzi przez ulicę i wchodzi do swojego domu, jeszcze do mnie machając.

To był naprawdę dobry dzień. Wayowie w końcu się pogodzili, a co za tym szło Gerard częściej się uśmiechał i w końcu był spokojny. Z radością złapałem za swoją ukochaną gitarę i zacząłem luźno pociągać za struny. Wena zawsze przychodziła, gdy byłem albo w tragicznym nastroju, albo w wesołym, tak jak wtedy. Nie zauważyłem nawet kiedy zacząłem coś nucić pod nosem, a następnie powoli ubierałem ten bełkot w słowa. Myślałem o wszystkim; od szkoły, aż po Gerarda, a co za nim szło o całym tym czasie, podczas którego diametralnie się zmieniłem. Absolutnie mi to nie przeszkadzało.

Kiedy postanowiłem spisać te słowa na papier, by jak to zwykle bywa z moimi tekstami, ten też nie został zapomniany po pięciu minutach rozdzwonił się mój telefon, który pokrzyżował te plany.

-Neil? – zdziwiłem się, widząc nazwę kontaktu na wyświetlaczu. Po chwili odebrałem z niepewnym ‘halo?’.

- Frank, stary kurduplu! – przywitał się wesoło, a ja potrzebowałem chwili, by chociażby na nowo przyzwyczaić się do jego głosu.

- Siema wielkoludzie, kopę lat – odparłem i usiadłem na łóżku. – Co tam?

- A spoko, po staremu – zaśmiał się. – Grasz może jeszcze na gitarze?

- Ta... Właściwie to właśnie mi w tym przeszkodziłeś – prychnąłem i przygryzłem lekko wargę. Takie pytania zwykle niosły za sobą coś więcej.

- Haha, to dobrze się składa. Słuchaj, z kilkoma kumplami chcemy coś pograć, byłbyś zainteresowany?

- Jasne! – odparłem od razu i uśmiechnąłem się szeroko. Już od bardzo dawna nie grałem z kimś, a to zawsze było niesamowite uczucie.

- To super. Szykuj swoją panienkę i widzimy się jutro wieczorem u mnie. Pamiętasz gdzie mieszkam?

- Taa, chyba trafię – mruknąłem i zacząłem przebierać nogami. – To do jutra.

- Do jutra!

Rozłączyłem się i opadłem na łóżko, unosząc ręce do góry w zwycięskim geście. Kto by pomyślał, że ten dzień okaże się jeszcze lepszy!

                                                        
Rozdział z dedykacją dla Flanka, bo kocham i mogę ;* 
Yay, udało się! Sama aż się szczerzę do ekranu, że skończyłam ten rozdział i mam nadzieję, że z następnym pójdzie mi jeszcze lepiej. Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze i proszę o jeszcze więcej, jako że nie ma nic lepszego dla autora niż czytanie opinii Czytelników (nawet tych złych, bo uczą :)). 
Teraz czas na trochę ogłoszeń. 
  • Ostatnio postanowiłam zmartwychwstać mojego bloga na Dreamers Play. Niestety wena do opowiadania dalej nie wróciła, ale niedługo ukaże się tam tłumaczenie shota z Durarary. Ogólnie będę tam wstawiać swoje teksty powiązane z anime, jako że tego bloga chcę pozostawić jedynie na MCR. Wszystkie shoty z 'Innych fandomów' tam trafią i zostaną usunięte z tego bloga. Możliwe, że będę tam też wstawiać różne aktualki, jako że rozmnożyło mi się blogów i fajnie by było to ogarnąć, więc wszystkich zapraszam do follow'ania :) 
  • Jeśli już o rozmnażaniu blogów mowa - ostatnio powstał nowy z RP, tym razem pisany z Nessie, głównie w Kuroko no Basket, jednak rokowania wskazują, że da się namowić na Frerarda, więc również zapraszam na Puke a Rainbow.   
To chyba tyle, trzymajcie się ciepło Kochani, zostawiam Wam tych słodziaków na baibai.
xoxo, 
Fun Ghoul. 
 

9 komentarzy:

  1. FUCK YEA. No w końcu się doczekalam! Myślałam, że prędzej zdechne ze starości niż się za to weźmiesz XD. Mikey ciota. Asdfghjkl zajebiście w chuj się cieszę xD. Błagam, nie każ Flankiemu na następny znów tak długo czekać. Kocham to opowiadanie. No i oczywiście Ciebie XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te paluszki takie wenotwórcze XD Ne tam ciota, nie przesadzaj ;=; biedaczek...

      Usuń
  2. Yeah! Nowy rozdział! No wreszcie Mikey z Gee wyjaśnili sobie to wszystko:) Mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się szybciej:) Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. wbija i bansuje z radości jak dzikie dziki
    OHYEAHH Ghoulek coś dodał <33
    OHYEAHH Wayowie się pogodzili <333
    OHYEAHH Frankie w PP <3333
    To tak w skrócie bo na wiecej mnie nie stać XDD ciesze się szalenie że coś dodałaś i na tym nowym blogu też zostawiłam pamiątkę :DD
    Pisz pisz mój Ghoulu!
    Zen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahaha, cieszę się, że się podoba :D
      Dziękuję za komentarz tutaj i na Puke <3
      Piszę, piszę, ale eseje na studia XD

      Usuń
  4. Huhu c: Mikes i Gerry się pogodzili - na nareszcie! W ogóle... Ten rozdział przywodzi mi na myśl puchate koteczki, jak wszystko jak mam dobry humorek xD Czekam na część dalszą i może jakieś cukierkowe momenty z naszą ulubioną gejowską parką c: Puchatych koteczków nigdy za wiele xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Puchate koteczki, Kotku? Niezbyt kreatywnie.xd Ale zgadzam się, nigdy za wiele, co ww sumie widać po naszych ostatnich shotach XD

      Usuń
  5. Kiedy coś dodasz? :'(

    OdpowiedzUsuń