czwartek, 16 stycznia 2014
Rozdział 8
Rozdział 8 *Frankie* sobota, listopad 1994
Godzina 15. Pomyślałem, że to dobra godzina. Czas wstać. Przede mną kolejny popierdolony dzień! Grunt to dobre nastawienie, nieprawdaż?
Wczoraj, gdy tylko wróciłem do domu, poszedłem do pokoju. Łóżko wydawało się bardziej pociągające niż zwykle. Oczywiście zawsze pociągało mnie w ten dziwny sposób, ale wczoraj moja wersalka przeszła samą siebie. Pragnąłem jej bardziej niż kiedykolwiek. Takim oto sposobem spędziliśmy za sobą wspaniałą noc i pół dnia. Mój pokój był mały. Większość miejsca zajmowała moja pociągająca przyjaciółka… Kurwa, nie wiem czy jestem aż tak głupi czy samotny, że nazywam tak zwyczajny mebel. Może jestem po prostu trochę pierdolnięty.
Tak, słowo ‘trochę’ w zupełności wystarczy.
Naprzeciw łóżka znajdowało się biurko, było zawalone różnymi gratami. Pełno zgniecionych papierów, kilka kostek do gitary, puste paczki po papierosach… Dało się odszukać co najmniej 5 różnych rodzajów. Było stare. Dostrzeżenie czarnej farby graniczyło z cudem.
Pansy, moje kochanie… Przy niej nawet łóżko było zwykłą kurwą. Podszedłem do niej. Nie mogłem się oprzeć. Uniosłem ją i usiadłem na krześle stojącym obok. Pociągnąłem za struny. Zamknąłem oczy, rozkoszowałem się dźwiękiem. Oczywiście nie dawał on takiej siły jak gra z piecem, ale mnie to w zupełności wystarczało. Chwyciłem pierwszą lepszą kostkę i zacząłem uderzać nią o struny. Oczy wciąż miałem zamknięte, pochłonięty magią, którą tworzyłem. Pomimo tego, że muzyka zwykle odcina mnie od wszelkich problemów, pomyślałem o tym, co się stało. Trafiłem do szpitala, bo się schlałem. Leżałem tam samotnie przez kilka dni, a szanowna rodzinka nie ruszyła nawet dupy, by sprawdzić co ze mną. Ba! Nawet jak już wróciłem, to żadne z nich się nie zainteresowało.
A kiedyś było tak dobrze. Potrafiliśmy spędzać razem czas. Może to po prostu dlatego, że byłem małym wyjcem? Pamiętam jak zarówno ojciec, jak i mama byli moim przyjaciółmi. A teraz?
Nie wyobrażam sobie, jak mógłbym porozmawiać z nimi o swoich problemach, pewnie i tak nie chcieliby słuchać. Wszystko przez te ich jebane awantury…
-Cześć Kochanie… - Że co kurwa ? Kochanie? Odruchowo otworzyłem oczy. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem mamę siedzącą na moim łóżku. W jej oczach było widać smutek. O co mogło jej chodzić?
Odłożyłem Pansy i usiadłem tuż koło niej na łóżku. Objąłem ją ramieniem, gdy z jej oczu pociekły łzy.
-Hej, mamo spokojnie. Co jest ?- może nie było to jedno z najinteligentniejszych pytań jakie mogłem zadać ale nic więcej nie przyszło mi do głowy.
-Przepraszam, że nie przyjechałam do szpitala. Przepraszam, że przez ostatni miesiąc nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu. Chciałabym, żeby było tak jak kiedyś wiesz? Kiedy byliśmy przyjaciółmi i mówiliśmy sobie o wszystkim. – Łzy spływały jedna po drugiej na jej policzkach, a ja niedowierzałem w to co słyszę. Czyżby moja mama czytała w myślach?
-Też bym tego chciał mamo. Ale widzę co się dzieje. Nie możesz być tu szczęśliwa. Ojciec już na Ciebie nie zasługuje, nie widzisz tego ? – Nie pamiętam kiedy ostatnim razem byłem z nią tak szczery.
-Wiem Frankie, dokładnie to widzę. Dlatego też tu jestem… Musimy coś zmienić. Nasza dwójka. Co Ty na to, tak jak za dawnych czasów.
- Co masz na myśli, nie bardzo Cię rozumiem…- Osobiście nic do ojca nie miałem, żyliśmy sobie każdy na własną rękę. Jedyne co nas łączyło to mieszkanie.
-Moja dawna znajoma… Chce, żebym opiekowała się jej mieszkaniem podczas gdy ona wyjedzie do Europy. Pomyślałam, że moglibyśmy tam na razie zamieszkać… Oczywiście jeśli nie miałbyś nic przeciwko. To bardzo duży i przytulny domek, spodobałby Ci się – nie no. Kurwa, nie wierzę, to by było zbyt piękne… Tylko ja i mama. To by było, tak wspaniałe. Rzeczywiście było by tak jak wcześniej. – Frankie … powiedz coś proszę.
- Mamo ja… Ja się zgadzam, zgadzam się na cokolwiek co postanowisz jeśli tylko masz być szczęśliwa. – Przytuliła mnie z całej siły, a w moich oczach zakręciły się łzy.
No wiem, jestem słaby… Ale chuj mnie to teraz obchodzi.
- Możemy tam pojechać nawet dzisiaj jeśli chcesz, rozejrzysz się po okolicy. Umyj się i przebierz, poczekam na dole. – Wstała i ucałowała moje czoło. – Streszczaj się.
Siedziałem tak jeszcze z 5 minut, nie wierzyłem. Po prostu kurwa nie wierzyłem. Moje życie w końcu miało się zmienić, może i na gorsze, ale najważniejsze było to że się uwolnimy, tylko ja i mama.
Zacznę nowe życie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz