*Gerard* niedziela, grudzień 1994
‘Frank
: Powiedz, że nie śpisz palancie.’
Oczywiście,
że nie śpię. Chociaż jest rypana czwarta nad ranem ja wciąż tkwię w
przygotowywaniu prezentów.
‘Odpisałbym,
że nie, ale nazwałeś mnie palantem więc śpię.’
Na
dobrą sprawę nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, cieszyłem się, że to co
powstało między nami nie zmieniło sarkastycznych relacji.
‘Frank:
Nah. Powiedz, że nie śpiesz Gee. Lepiej?’
‘O
wiele… Idioto.’
Mimowolnie
się uśmiechnąłem.
Nie
chciałem myśleć dużo, choć jak zwykle mi to nie wychodziło. Zawsze tak miałem,
im bardziej chciałem nie zwracać na coś uwagi, tym bardziej mnie to niepokoiło.
Teraz tą sprawą był pewien Iero, który wydawał się być największym
zmartwieniem-szczęściem mojego życia.
‘Frank:
Czemu nie śpisz?’
A
on to niby co? Oczywiście cieszę się, że do mnie napisał i w ogóle.
‘Robię
prezenty. Za to Ty, powinieneś spać.’
Postanowiłem,
że do zakupionych prezentów podłączam
różne rysunki przygotowane specjalnie dla Mikey’ a, mamy, Ray’ a, Stevie’ go i oczywiście Frankiego. Pracowałem właśnie nad
dwójką super bohaterów, umieszczonych w komiksie, którą chciałem podarować
bratu. Reszta, poza prezentem dla Iero, była już skończona. Mama dostanie
obrazek przedstawiający mnie i Mikey’ a. Pierwszy raz rysowałem samego siebie i
muszę przyznać, że czułem się co najmniej dziwnie podczas wykonywania tego
zadania.
‘Frank:
Gadałem z mamą, czujesz kurwa? Tyle czasu… Nie mogę w to uwierzyć.’
Faktycznie,
to dziwne. Frankie raz opowiedział mi o tym jak złe są jego relacje z
rodzicami. Na szczęście, był wtedy trochę podpity, dlatego z łatwością zdobył
się na szczerą rozmowę.
‘Super.
Naprawdę się cieszę Frankie.’
To
było całkowicie szczere. Swoją drogą dziwił mnie fakt, że mój przyjaciel ma tak
złe relacje z mamą. Po kilku spotkaniach, wydawała mi się całkiem miłą kobietą.
‘Frank:
Gee, bo ona tak jakby… Wie. Wybacz.’
Że
co kurwa?! Nie no, jego mama nie mogła wiedzieć. Pewnie ten debil tylko robi
sobie ze mnie żarty… W takim razie, ja też sobie z nim pogram.
‘Ale
że niby o czym wie?’
Byłem
strasznie ciekawy o to jak określi naszą relację.
‘Frank:
Em, no wiesz… O tym, co jest pomiędzy nami. Kurwa Gee! Nie rób sobie żartów.
Ona… Chce Cię jeszcze zobaczyć przed wyjazdem.’
Mimo
tego, że wyglądało to dość poważnie ja wciąż nie wierzyłem, że jego mama
naprawdę się domyśliła. Cwana bestia, myśli że biorę to na serio.
‘Nie
ma problemu.’
Zaśmiałem
się sam do siebie.
Z
tego co wynika z mojej rozmowy z Frankiem o jego mamie, nie mają ze sobą
kontaktu, nie wiedzą o czymś takim jak relacja matka-syn i ogólnie traktują się
jak powietrze. To z kolei dowodzi temu, że mój przyjaciel nie reagował by tak
spokojnie, gdyby jego rodzicielka dowiedziała się o tym, co wyprawia ze swoim
sąsiadem.
‘Frank:
To przyjdź jutro o 7. Możemy później posiedzieć u mnie… Czy coś.’
Czy
coś. On i to jego jebane ‘czy coś’.
‘Kurwa,
to już za trzy godziny!’
‘Frank:
Tak, dlatego idę spać. A Ty się męcz z prezentami. Cierp mój drogi.’
Ja
mu kurwa dam ‘mój drogi’. Niestety mówił prawdę, wciąż miałem kilka rzeczy do
zrobienia. Chociaż prawie skończyłem już rysunek dla Mikey’ a, któremu
brakowało już tylko tekstu w chmurkach, wciąż miałem do zrobienia coś dla
Franka. Pojęcie ‘coś’ jest tu niezwykle trafne, bo nie miałem żadnego pomysłu
na to co mógłbym mu podarować.
Przesiedziałem
tak kilka minut, wciąż nie mając pojęcia co mógłbym dołączyć do koszulki ‘The
Misfits’, którą dla niego kupiłem.
‘Frank:
Dobranoc Gee. Nie mogę się doczekać, by Cię zobaczyć.’
Poczułem
bardzo przyjemne ciepło na sercu. Nie miałem jeszcze okazji dostawać od kogoś
takich sms’ ów. A teraz? Frankie stał się osobą, o której myślę bez przerwy.
Chociaż nie posunęliśmy się jeszcze zbyt daleko, czułem że wiąże mnie z nim
jakaś specjalna więź.
Oczywiście
wciąż byłem pewien obaw i wątpliwości.
‘Dobranoc
Frankie. Czekam z niecierpliwością.’
Przecież
gdyby ktokolwiek się zorientował, lub co gorsza nas nakrył, bylibyśmy
praktycznie martwi…
To
by było ciekawe. Umrzeć w sprawie miłości. Takie namiętne!
Wracając.
Nie wiem czy dam radę się powstrzymywać. Chciałbym móc złapać go za rękę,
pokazać światu, że ten młody wariat jest mój, pocałować go, kiedykolwiek
miałbym na to ochotę…
Kurwa,
co ze mną. No dobra, jestem gejem. Dla takiego kogoś jak Frank, można nawet
zmienić orientację. Ale odkąd ja jestem taki niewyżyty i bezpośredni?
Gdybym
nie potrzebował go tak samo, jak ryba wody, z pewnością bym zabił tego człowieka za to co ze mną robi.
Ale
przecież to mój Frankie. Mój? Czy mam jakiekolwiek podstawy by uznawać go za
mojego? Ciekawe czy on określa mnie takim mianem. ‘Mój Gerard.’ Przyznam, że
brzmiałoby to niesamowicie a ja osobiście chyba bym zemdlał, gdyby tak mnie
określił.
Kiedy postacie w komiksie Mikey’ a wyrażały
się już w odpowiedni sposób, szybko zapakowałem gitarę wraz z rysunkiem i
postawiłem obok pozostałych prezentów.
Zasiadłem z powrotem przy biurku, witając w głowie pewien pomysł, który zrodził się w
mojej głowie tuż po tym, jak przewalały się przez nią wszystkie te rzeczy które
chciałbym móc zrobić z Frankiem przy innych ludziach, nie wzbudzając przy tym
większych kontrowersji.
Położyłem
się zadowolony na łóżku. Było już w pół do szóstej, a ja zgodnie z obietnicą
miałem się stawić przed domem sąsiadów by tylko utwierdzić się w przekonaniu,
że pani Iero o niczym nie wie.
Zasnąłem
w rekordowym czasie, co już dawno mi się nie zdarzało. Kolejnym zaskoczeniem
było to, że obudziłem się na czas, wypoczęty i uśmiechnięty z powodu braku
jakichkolwiek snów.
Wziąłem
szybki prysznic i ubrałem się niedbale, choć podświadomie starałem się wyglądać
jak najlepiej. Założyłem na siebie czarne spodnie i czerwoną koszulkę na wierch
narzucając katanę. W końcu miałem tylko przejść przez ulicę, a nie na drugi
koniec miasta. Na nogi ubrałem ciemne trampki i wyszedłem, nie informując o tym
nikogo bo zarówno mama jak i Mikey smacznie spali.
Cholernie
im zazdrościłem.
Od
razu po wyjściu dostrzegłem samochód pod domem sąsiadów, a w nim oczekującego
mężczyznę. Nie byłem na tyle ogarnięty by dokładniej mu się przyjrzeć więc
ruszyłem wprost do domu Iero. Trzęsąc się z zimna zapukałem drzwi, które już po
chwili otworzyła mi pani Linda i szybko wciągnęła do środka.
-Boże
Gerard, przeziębisz się! – krzyknęła całkiem głośno, jakby chciała jedynie
poinformować Franka o moim przybyciu.
-Raczej
nie proszę pani. Ktoś czeka na zewnątrz w samochodzie. – ustawiłem trampki pod
ścianą i ruszyłem za sąsiadką do kuchni.
-To
mój kolega z pracy, jedzie ze mną w delegację. – Albo była doskonałą aktorką,
albo moje domysły co do żartu tylko się potwierdzały. Mama mojego przyjaciela
zdawała się być całkiem spokojna i wyluzowana.
-Ja
może pójdę po Franka.
-Ty
tu lepiej zostań Gerard. -Patrzyła na mnie radosnym wzrokiem choć było widać,
że coś knuje. Po chwili ponownie przywołała syna, który tym razem się zjawił.
Wyglądał
jak największy nieogar świata. Przymrużał oczy, pokonując schody, wciąż
znajdując się jedynie w piżamie, za co byłem wdzięczy losowi, gdyż składała się
ona jedynie z bokserek i luźnej koszulki. Czarne włosy sterczały każdy w inną
stronę a nogi wyraźnie odmawiały posłuszeństwa.
Aż
do chwili, gdy zobaczył mnie. Oprzytomniał jak ten durny króliczek Durasell, po
zmianie baterii. Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu a ja od razu skarciłem się
za myśl o tym jak bardzo chciałbym je ucałować. Przysiadł tuż obok mnie i mocno
przytulił, wyraźnie lekceważąc fakt, że jego mama siedzi naprzeciw nas. Odsunął
swe ramiona i jakby nigdy nic zaciągnął stopy na kanapę i oplótł je dłońmi.
Wyglądał
tak kurewsko uroczo.
-To
o czym chciałaś z nami porozmawiać mamo? – Wlepił w nią zniecierpliwione
spojrzenie i chwycił za kubek kawy znajdujący się na stoliku. Widocznie pani
domu przygotowała napój jeszcze przed moim przybyciem. Postąpiłem podobnie do
Franka i upiłem łyk wspaniałego napoju.
-Chciałam
się tylko upewnić w tym, że jesteście rozważni i nie zrobicie sobie krzywdy tym
związkiem. – Uśmiechnęła się spokojnie, a ja zaś zakrztusiłem się kawą. Gdy
tylko odstawiłem kubek, wciąż pokaszlując zarówno Frank jak i jego mama zaczęli
się śmiać.
-Mówiłem
Ci, że to nie żart – odparł Frankie i ucałował mój policzek, przez co
kompletnie nie wiedziałem co się dzieje i skierowałem zdenerwowany wzrok na
sąsiadkę. Więc jednak wiedziała…
-Proszę
pani ja… - zacząłem nieśmiało, a fakt iż pozostała dwójka wciąż szeroko się
uśmiechała wcale nie dodawał mi pewności siebie.
-Gerard,
nie mam czasu. Nie przeszkadza mi to,
serio. Chcę być po prostu pewna, że nie jesteście zbyt pochopni. – Wstała i
złapała za rączkę od torby. Również podniosłem się z kanapy. – Chodź na chwilę.
– Poszedłem za nią, zostawiając Franka delektującego się kubkiem kawy samego w
salonie. – Mam nadzieję, że dbasz o mojego syna chłopcze- powiedziała już dużo
poważniejszym tonem.
-Ja…
Tak proszę pani. – Dziwił mnie jej spokój. Cała ta sytuacja wydawała mi się
zdrowo pierdolnięta. – Ale moja mama…
-Wiem,
że o niczym nie wie. I obiecuję że nie dowie się ode mnie. – Zapięła zamek
swojej kurtki a na głowę założyła czapkę. – Nie skrzywdź go Gerard. –
Poczochrała mnie po głowie i zawołała Franka, który już po chwili mocno ją
przytulał.
-Miłego
wyjazdu mamo. – Puścił ją i stanął tuż obok mnie. Wciąż nie miałem pojęcia, co
się dzieje więc milczałem.
-Dziękuję
Kochanie. A wam… Cóż,wesołych świąt chłopcy i mam nadzieję, że miło spędzicie
ten czas.– Szybko wyszła za drzwi chociaż zakładam, że i tak słyszała głośny
śmiech, w którym połączyliśmy się z Frankiem.
Z
tym że Iero śmiał się beztrosko, radośnie. Mój głos był histeryczny. Nie miałem
pojęcia co się właśnie stało. Usłyszałem, że samochód odjeżdża, a Frankie mocno
mnie przytulił. Stałem tam, podśmiechując, jak totalny idiota i starałem się pozbierać fakty sprzed
kilku minut.
-Co
to kurwa było… - wymamrotałem, odsuwając się od Franka.
-Pisałem
Ci, że moja mama wie.
-Ja
pierdole, Frank! – Oparłem się o ścianę i zsunąłem po niej na ziemię. –
Przecież to niemożliwe… Jak?
-Domyśliła
się. – Przykucnął przede mną i załapał moje policzki.
-Ale
po czym?
-Po
tym, że jestem szczęśliwy. A ona się z tego cieszy, więc to akceptuje.
Chciałem
odpowiedzieć, ale Frankie przycisnął swoje usta do moich. Napierał na nie
delikatnie, a ja z chęcią oddawałem pocałunek. Nie wiem jak to zrobiłem, ale
przemieściłem nas tak, że siedział okrakiem na moich udach. Gładziłem jego
plecy przez materiał koszulki, i chociaż strasznie korciło mnie by ją z niego
ściągnąć nie zrobiłem tego. Ochoczo napierałem na jego wargi, bałem się posunąć
dalej, ale wcale mi to nie przeszkadzało, Frankowi zapewne też nie. Skoro jak
na razie wystarczyły nam tak delikatne pieszczoty, postanowiliśmy się tego
trzymać. Może i głupie, ale to w końcu tylko i wyłącznie nasza sprawa.
Moje
oczy były zamknięte przez około dwie minuty po tym jak skończyliśmy się
całować. Wciąż czułem jego oddech przy ustach, jego wspaniały zapach.
-Idziemy
spać? – Uśmiechnąłem się, wciąż nie
otwierając oczu. Przytuliłem go jak najmocniej mogłem.
-Uwielbiam
Cię Frankie – szepnąłem wprost do jego ucha, a w swoim usłyszałem uroczy
śmiech.
Dlaczego
on musiał być taki uroczy?
Byłem
w lesie. Stąpałem z lekkością po ścieżce, której nie znałem. Nie odczuwałem
lęku, ani zimna. Czułem się dobrze, tak dziwnie pozytywnie. Niebo było
nieskazitelnie niebieskie, ptaszki ćwierkały wesoło. Szedłem tak, bez większego
celu, choć miałem przeczucie że gdzieś muszę się dostać. W oddali zobaczyłem
otwartą przestrzeń, co zdawało się być końcem mej wędrówki. Podbiegłem tam, i
rozejrzałem się dokoła. Na środku polany, leżał chłopak. Ciemne, przydługie
włosy, przyjazna twarz. Ubrany w szarą koszulkę i granatowe bokserki. Popatrzyłem
na niego przez chwilę, a później położyłem się obok. Frank pomimo tego, że
wciąż miał zamknięte oczy, przytulił się do mojego boku i zaczął całować po
policzku.
Z
radością stwierdziłem, że sen trwał również po tym jak zostałem obudzony, przez
pewnego Iero, leżącego ze mną w łóżku. Otworzyłem oczy i ujrzałem
najwspanialszego chłopaka na świecie.
-Cześć
Śpiochu.
-Cześć
budziku. – Musiałem przyznać, że obudził mnie w najwspanialszy z możliwych
sposobów. – Która godzina?
-Po
dziesiątej – odpowiedział, podczas gdy próbowałem się przeciągnąć.
-Co
kurwa?! – Szybko oswobodziłem się z uścisku i podniosłem się z łóżka.
-Hej,
Gerard. Co jest… - Frankie usiadł, totalnie zdezorientowany.
-Przecież
dzisiaj Wigilia… Wiesz ile ja muszę ugotować?
Iero
wybuchnął śmiechem, który ogarnął go do tego stopnia, że wylądował na podłodze.
Cóż, taka była prawda. To ja byłem odpowiedzialny za przyrządzenie kolacji…
Ale
przyznaję, że moje poważne podejście do tego zadania było faktycznie zabawne.
A tak Gee rysował obrazki o 4 nad ranem :3
No nareszcie!!!! :D Z niecierpliwością czekałam na tą część XD Rozdział był cudowny :D
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie... XD
Dzięki wielkie ;D
UsuńZdjęcia będę chyba dodawać już pod każdym, bo mam ich tyle, że tematycznie na pewno zawsze się coś znajdzie ;D
Haha :D To było takie... urocze. A zachowanie mamy Franka bardzo mi się spodobało, zaakceptowała stan rzeczy, ale mimo wszystko się o nich martwi.
OdpowiedzUsuń"Cześć budziku" - to mnie naprawdę rozbawiło :D
Chciałabym mieć taki budzik xd chociaż w sumie wtedy to już na pewno bym nie wyłaziła z łóżka xd
UsuńYeyeye jak słodko ;3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <3 jebłam jak zobaczyłam zdjęcie na końcu XD. Dalej mnie to śmieszy XD
Mnie też, a mam je już od dość dawna xd
UsuńLalala super rozdział :3 Gerard taki zaskoczony XDD Ciekawi mnie co jeszcze Gee dorzuci Frankowi na prezent oprócz koszulki The Misfits.
OdpowiedzUsuńNo nic. Dowiem sie niedługo :) No i w końcu spędzą te święta razem. Przez to, że rozdziały pojawiają się co tydzień, mam wrażenie, że te przygotowania do świąt trwają wieczność XD
A i akurat ten rozdział wydaje mi się jakiś krótki :/ Fajnie byłoby jakbyś to nadrobiła w następnym rozdziale :)
Pozdrawiam.
xoxo
Oj drugi prezent będzie CZYMŚ. Strasznie długo nad nim myślałam, ale mam nadzieję, że wyszło dobrze ;D
UsuńPrzygotowania długo, a same święta przelecą szybko. Jakoś nie chciałam się na nich skupiać... Będą ważniejsze rzeczy xd
Następny rozdział jest o wiele dłuższy niż ten :) Czasem po prostu wychodzi totalnie nieproporcjonalnie, ale wszystko jest zamierzone :)
xoxo.
Świetne! Genialne! Kocham to opowiadanie! :3
OdpowiedzUsuńCudo^^
Zaskoczony Gee- bezcenny widok ♡♥
Czekam na kolejne rozdziały ;)
Dziękuję bardzo :) Już wstawiam, już wstawiam xd
Usuń